niedziela, 28 lipca 2013

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Nagle poczułam szarpnięcie za ramię. Otworzyłam oczy i zauważyłam jak Drake pochyla się nade mną. Co on w ogóle robi w moim pokoju. Rozglądnęłam się dookoła. Cholera, ja nie jestem w swoim pokoju. Szlag. Co się wczoraj stało. Nic nie pamiętam. Przecież nic nie piłam. Wróć ! Kurwa, piłam. To przez tą tlenioną Blondi. Ja pierdolę. 
- Co się tak uśmiechasz ? – warknęłam.
- Nic nie pamiętasz, co ? – zaśmiał się.
- Oczywiście, że pamiętam. – skłamałam. Nic nie pamiętam, cholera !
- Nie kłam Dave, masz czarną dziurę w głowie. Masz to wymalowane na twarzy.
- Och, skończ. Idę do siebie dalej spać.
- Nie chce Ci kończyć Twojej sielanki, ale za pół godziny zaczynają Ci się wykładu.
- Kurwa ! – krzyknęłam i pospiesznie wstałam z łóżka. To był błąd.
Poczułam jak rozsadza mi głowę. To był okropny ból, jeden z tych najgorszych. Ale mam kaca. Starałam się wszystkie poranne czynności wykonać jak najszybciej, ale przez ten cholerny ból głowy nie dałam rady. Spóźnię się na bank. Popierdzieliłam cały makijaż, ubrałam zwykłe jasne rurki do tego granatowy t-shirt, a włosy spięłam w koka. Zgarnęłam kluczyki do auta i ruszyłam w drogę. Na sale wykładową weszłam tuż przed profesorem, udało mi się ! Zajęłam jakieś w miarę dobre miejsce, bo niestety wszystkie inne były zajęte. Zauważyłam, że wszyscy się na mnie dziwnie patrzą, może dlatego, że mam kaca jak stąd do Europy, a może dlatego, że nie mam makijażu i wyglądam okropnie. Chuj z nimi. Ułożyłam się wygodnie na ławce, podparłam głowę rękami i naprawdę, uwierzcie mi, naprawdę starałam się słuchać tego co mówi profesor. Jednak zaraz poczułam jak oczy mi się zamykają i nie protestowałam przed tym. Zamknęłam je i zasnęłam.
Znowu poczułam jak ktoś mnie szturcha, czy wszyscy muszą mnie budzić w taki brutalny sposób.
- Co ?! – podniosłam głowę i warknęłam na dziewczynę obok mnie. Ta jedynie kiwnęła głową w stronę biurka dziekana. Ups, patrzył się na mnie, ale gdyby tego było mało to wskazywał na mnie. Mam kłopoty ?
- Słucham Pana Profesora ? Coś się stało ? – zapytałam.
- Panienko, skoro chodzisz na moje zajęcia to warto by było, abyś uważała na nich. Nikt Cię nie zmusza do tego, żebyś na nie uczęszczała. – powiedział surowo. Taa, nikt mnie nie zmusza. Akurat.- Jeśli jednak już na nie przychodzisz, to chociaż nie zakłócaj ich swoim chrapaniem.
- Och, przepraszam bardzo Pana Profesora. To się już nie powtórzy. -  starałam się to powiedzieć jak najmilej.
- Skoro panienka obiecuje, to trzymam panienkę za słowo. – powiedział.
- Dobrze. – uśmiechnęłam się. Dobrze, że nie wie jak się nazywam.
- Ale jeszcze jedna sprawa. – Kurwa, co on ode mnie chce ?
- Tak ?
- A panienka w ogóle jest zapisana na moje wykłady ?
- Tak, oczywiście.
- Bo wie panienka, ja pierwszy raz panienkę na oczy widzę.
- Bo ja się nie wyróżniam z tłumu. Może dlatego. – uśmiechnęłam się.
- A jak się panienka nazywa ? – no szlag mnie trafi.
- Dave.. To znaczy Julia Davonne. – gdy powiedziałam swoje imię i nazwisko, usłyszałam za sobą kilka szmerów typu To ona ? Jak to ? W naszej uczelni ? Przecież ona jest za stara. Przecież ona zabija.  Żeby się za bardzo nie zagalopowali z tym, ja wcale nie zabijam.
- I tak panienki nie kojarzę. No, ale mniejsza z tym, wracamy do rzeczy.
Po kolejnych dwóch godzinach siedzenia i starania się nie zasnąć w końcu wyszłam z sali wykładowej. To była jedna wielka męczarnia. Nawet do końca nie wiem o czym mówił profesor i w ogóle na jakim wykładzie byłam. Wiele razy podczas tego straconego czasu mój telefon wibrował, ale widziałam, że profesor uważnie się mi przygląda, więc nawet nie wyciągałam go z kieszeni. Teraz był najlepszy czas to, aby sprawdzić kto tak bardzo chciał się do mnie dodzwonić. Wyciągnęłam mojego najlepszego przyjaciela z kieszeni i na wyświetlaczu widniało 5 nieodebranych połączeń i 3 wiadomości. Pięknie. Połączenia były od chłopaków i mamy. Stwierdziłam, że jeśli dzwonili do mnie, bo coś się stało, to na pewno za jakiś czas znowu się spróbują ze mną skontaktować. A teraz czas na wiadomości. Jedna od Paul’a i dwie od mamy. Na pierwszy ogień wezmę sms’a od mojego przyjaciela.

Wiem, że masz wykłady, ale musisz się z nich wyrwać. Szybko. Mamy problem.  

O kurde to nie wróży nic dobrego. Muszę się szybko dostać do domu. Chciałam schować telefon do  kieszeni, ale nie zdążyłam, bo nagle znalazł się na ziemi, a ja dobiłam do kogoś.
-Kurwa, uważaj jak chodzisz. – warknęłam i podniosłam głowę, aby zobaczyć kto jest takim kretynem, aby na mnie wpaść. Gdy uniosłam wzrok zobaczyłam…. No kurwa to nie może być prawda. Ja pierdole. – John ?
- Och, witaj Julio. – uśmiechnął się zadziornie.
- Dave.
- Co ? – zapytał zdziwiony.
- Dave, jestem Dave. – powiedziałam lekko znudzona. – Muszę już iść. Mam nadzieje, że NIE do zobaczenia, John. – wyminęłam go i ruszyłam do wyjścia.
- Ej, czekaj ! – krzyknął za mną. – Znowu mnie ignorujesz.
- A czego Ty się spodziewałeś ? – powiedziałam, gdy dorównał mi krokiem. – Że będziemy najlepszymi przyjaciółmi ?
- Umm, nie oczekiwałem tego nigdy, ale..
- Nie ma żadnego ale, John. Nie mamy sobie nic do powiedzenia. Przynajmniej ja nie mam nic do powiedzenia Tobie. – przyspieszyłam swoje tępo.
- To chociaż mi powiedz co się stało wtedy.
- Nie możesz odpuścić, co ? – nie czekałam na odpowiedź, bo i tak ją znałam. – Rozmyśliłam się, okej ? Stwierdziłam, że nie chce się z Tobą spotykać. Odpowiedź satysfakcjonuje ?
- Wiem, że kłamiesz Julio. – zmroziłam go wzrokiem. – Przepraszam, Dave.
- Nie kłamie, niby dlaczego miałabym to robić ?
- Bo Cię wtedy widziałam, ale cały czas czekam, aż w końcu powiesz mi prawdę.
- Nie mogłeś mnie widzieć, bo cały czas byłam w domu. – Kurwa !
- Nie kłam. Wiem, co widziałem. Już miałaś przechodzić przez ulicę, która prowadzi do parku, ale nagle ktoś wciągnął Cię do białego Ferrari. Kto to był ?
- Przewidziało Ci się. Sprawa skończona. – wyminęłam go i ruszyłam do auta.
- To nie koniec, dowiem się prawdy. – krzyknął za mną. Na pewno się dowiesz, po moim trupie.
Dojechałam do domu w zaledwie 5 minut, łamiąc przy tym wszystkie możliwe przepisy, dobrze, że po drodze nie stała policja, bo miałabym ładnie przesrane. Gdy weszłam do domu, wszyscy siedzieli na kanapie w salonie, kiedy mnie zauważyli szybko wstali.
- No nareszcie. – powiedział Paul.
- Co się dzieje ? – zapytałam w zdezorientowaniu, wszyscy byli zdenerwowani, było to widać po ich twarzach.
- To się dzieje. – Drake rzucił do mnie jakąś kopertę. Gdy ją otworzyłam zamarłam.
Wyciągnęłam z niej chyba z 20 zdjęć, na każdym byłam ja, ale nie tylko. Wszystkie przedstawiały Nas, mnie i chłopaków w różnych sytuacjach, jak załatwiamy interesy, w domu, na uczelni, na imprezie. Jednak jedno zdjęcie było zgięte w pół. Gdy je otworzyłam, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, co mam myśleć. Zdjęcie przedstawiało oczywiście mnie i… Lili. Na kilka minut przed tym jak ją straciłam. Ja pierdole, o co chodzi ? Gdy odwróciłam zdjęcie, musiałam usiąść. Natychmiast. Przeczytałam notatkę na głos.

Mam Cię Davonne. Czas się z Tobą zabawić. Mama nadzieje, że o mnie nie zapomniałaś, kochaniutka. Przecież mnie nie da się zapomnieć, Lili o tym wie najlepiej, co ? Do zobaczenia, skarbie.

- Co to ma znaczyć ? – zapytały bliźniaki.
- Ja.. n-nie wiem. – powiedziałam, a bardziej wyjęczałam z przerażenia. Już dawno się tak nie bałam jak teraz.
- Jak to nie wiesz ? – krzyknął Drake.
- Nie krzycz po mnie ! – warknęłam na niego i wstałam. Skierowałam się do kuchni i wyrzuciłam do kosza całą zawartość tej przeklętej koperty. ON o mnie nie zapomniał, ale dlaczego ? Przecież nie złamałam obietnicy, nie pisnęłam ani słówka. – Nie wiem co jest grane. – zachlipałam.
- O kurwa, D nie płacz. – podbiegł do mnie Paul i mocno przytulił. – Wszystko będzie dobrze.
- Nie, nie będzie dobrze ! – krzyknęłam przez łzy. – On tu jest ! W mieście.
- Kto ?
- Nie ważne kto. Najważniejsze to, że nie jesteśmy bezpieczni.
- Musisz nam powiedzieć kto to jest, bo inaczej nie obronimy się przed nim. – powiedział Paul, mocniej tuląc mnie do siebie.
- Naprawdę nie chcę mówić kto to jest, nie mogę.
- Jak to nie możesz ? – powiedział Darke.
- Nie mogę i już. Mamy przejebane na całej linii, tym bardziej, że za cholerę nie wiem o co mu chodzi, przecież dotrzymałam umowy.
- Jakiej umowy ? – powiedział Alex.
- Och kurwa, NIEWAŻNE ! – już nie wytrzymałam. Wstałam i wybiegłam z pokoju. Skierowałam się w stronę mojego zacisza. Od razu położyłam się na łóżku, zakryłam się kołdrą po sam czubek głowy i zaczęłam płakać. Przepraszam, ja zaczęłam wyć. Już dawno nie byłam w takim stanie, wszystkie wspomnienia wróciły. Nie mogłam się opanować.



*Boys*
- Kurwa o co w tym wszystkim chodzi?- odezwał się Alex, zaraz po tym jak Julia zatrzasnęła drzwi od swojego pokoju.
- Też się nad tym zastanawiam bracie- dodał od razu Martin.
- To co się stało w przeszłości było dla Julii bardzo dołujące, widać, że za każdym razem jak o tym pomyśli, cała jej postawa zmienia się. Znowu staje się taka krucha jak w chwili gdy ją poznaliśmy. – powiedział spokojnie Paul.
W odpowiedzi na słowa kumpla, Drake krzyknął:
- No coś Ty Sherlocku?! Bez Ciebie nigdy byśmy na to nie wpadli…
- Zamknij się. Staram się tylko zrozumieć o co tu chodzi.- odparował mu Paul.
- Przymknijcie się obaj! Jak nie możecie przestać się kłócić nawet w tej chwili to wypierdalać!- Alex był już wyraźnie wkurzony. W sumie to nie ma mu się co dziwić. Cała sytuacja była co najmniej mocno skomplikowana. Nie mówiąc o tym, że miał pełne prawo być zdezorientowany i zagubiony. No bo sami pomyślcie? Ktoś robi zdjęcia z ukrycia jemu i jego przyjaciołom z gangu. Zostawia je pod ich drzwiami z interesującą notatką, której za nic w świecie Alex  nie może pojąć. W dodatku jedyna osoba, która byłaby w stanie logicznie to wytłumaczyć, uciekła z płaczem i zamknęła się w pokoju na górze. Sama ta kwestia „uciekła z płaczem” jest po prostu chora. To przecież była Dave. Jasne, kiedyś była wrażliwa, naiwna, delikatna. Pewnie w głębi duszy dalej taka jest, chociaż minimalnie. Ale od momentu wstąpienia do gangu nigdy nie okazywała słabości. Nawet w chwili gdy ją poznali wydawała się być mimo wszystko bardzo odważna. 
- Może najlepiej będzie jak przestaniemy wrzeszczeć i spokojnie zastanowimy się nad tym co zaszło?- jak zawsze dyplomatyczny Martin, opanowany i przyjaźnie nastawiony do rzeczywistości.
Zapadła chwila ciszy. Chłopcy popatrzyli po sobie.
- Dobra
- Spoko
- Okej, jakieś pomysły? Tylko bez kłótni!- ostrzegł Alex.
- Dobra, to co wiemy?- Paul postanowił przejść do rzeczy, żeby jak najszybciej móc iść zobaczyć co z Julią.
- Cała sprawa jest związana z Lili.
- Julia boi się jakiegoś kolesia.
- Uważa, że wszyscy mamy przesrane.
- Ej, nie zapominajcie, że mówiła coś o obietnicy, umowie czy czymś podobnym. Że miała dotrzymać danego słowa.
- Tak! To wygląda tak jakby ten sukinsyn, który wysłała do nas te zdjęcia kiedyś jej groził.
- No to już ma przejebane.
- Spokojnie. Pamiętajcie też, że mówiła, jakbyśmy to my byli w tarapatach, nie on. Widać, że bardzo się go boi. A skoro Dave kogoś się boi to jest niepokojące.
- Racja, więc trzeba się dowiedzieć co to za koleś.
- Jeśli się dowiemy kim on jest to pewnie przy okazji wyjaśni się co zrobił i dlaczego jej groził.
- Musimy też zachować te zdjęcia.
- Niby po co?
- Nie wiadomo kiedy się przydadzą. Lepiej je mieć, niż później żałować, że zostały wyrzucone.
- Dobrze kombinujesz. Czyli jesteśmy dogadani co i jak?
- Tak jest. Ostatnie pytanie kto pójdzie do Julii?
- Ja- powiedzieli jednocześnie Paul i Drake.
- Ja pójdę, pomogę jej się zrelaksować, zapomnieć na chwile o kłopotach- dodał szybko Drake.
- Może lepiej nie. Ona nie potrzebuje teraz kolesia do pieprzenia. Tylko przyjaciela, a z tego co wiem to nie spełniasz tego wymogu. Więc wybacz, ale spadaj.
- Ej nie wkurwiaj mnie, niby skąd możesz to wiedzieć?
- Koleś wiem dużo więcej niż Ci się wydaje- powiedział Paul i puścił oczko do Drake, żeby tym bardziej go wkurzyć.
W jednej chwili Drake wyskoczył do Paul’a. W ostatni momencie Alex go powstrzymał. Mocno odepchnął i warknął:
- Nie no Wy jesteście oficjalnie pojebani. A przynajmniej Ty, Drake. Nie możecie chwili wytrzymać bez kłótni i skakania sobie do gardeł. Przypominam Wam, do cholery, że mamy problem i lepiej zabierzcie się do rozwiązania go, a nie będziecie tu stać i bronić swojego urażonego ego. W tej sytuacji Paul ma racje- chłopak od razu się uśmiechnął, ale Alex szybko dodał kolejne słowa, na co wcześniejszy uśmiech P zmienił się w lekki grymas- Nie ciesz się tak debilu. Powiedziałem, że w tej sytuacji. To wcale nie znaczy, że Drake nie jest przyjacielem dla Dave. Po prostu Ty i ona lepiej się rozumiecie. Albo inaczej. Jest szansa, że Tobie powie o co chodzi, a przy Drake szybko rozproszyłaby się czymś innym i niczego byśmy się nie dowiedzieli.
- Ej weź pod uwagę, że może to i lepiej, przynajmniej nie poczuje się przytoczona. Prędzej czy później i tak powie o co chodzi. Nie ma innego wyjścia.
- Ale dla nas lepiej żeby było to „prędzej”
- No przecież wiem, ale chodzi mi o to, że powie tyle ile będzie w stanie na tą chwile- Drake dalej bronił swojego zdania.
- Dobra poddaje się stary. Może i masz racje. W każdym razie idź już.
- Spoko.
Drake skierował się schodami na górę. Jak najciszej otworzył drzwi do pokoju Julii i wślizgnął się do środka. Na dole chłopcy pozostali w salonie. Rozsiedli się wygodnie na kanapach.
- Ani chwili spokoju, co?
- Co poradzisz, taka praca…
- Trzeba pilnować własnego interesu. Tego nauczył nas ojciec, prawda Martin?
- Dokładnie bracie.



*Julia*
Nagle poczułam jak ktoś przez pościel głaszczę mnie pocieszająco. Musiałam się wypłakać i czuć, że ktoś jej blisko mnie, więc szybko wykopałam się spod kołdry i przytuliłam się do chłopaka.
- Och Paul, nie umiem sobie z tym poradzić. – zaszlochałam.
- Ekm, Dave, to ja Drake.
- Umm, co ? – podniosłam głowę i faktycznie przytulałam się do Drake’a. – Ale co Ty tu robisz ?
- Przyszedłem z Tobą porozmawiać, tak szybko wybiegłaś z salonu.
- Ale.. ja myślałam, że to Paul, on zawsze przychodzi mnie pocieszać. – powiedziałam to bardziej do siebie niż do Drake’a.
- Widzę , że moje towarzystwo Ci nie odpowiada. Dobrze mogę wyjść. – warknął i podniósł się z łóżka. Gdybym nie potrzebowała teraz osoby, która mogłaby mnie pocieszyć, pozwoliłabym, aby wyszedł. Nie obchodził mnie on za bardzo, jednak byłam bliska załamania, więc…
- Zaczekaj. – powiedziałam.
- Co ? – zapytał zdziwiony.
- Zostań ze mną.
Drake przystanął i chyba do końca nie był pewny co się dzieje. Po chwili ruszył w moim kierunku i usiadł na swoim poprzednim miejscu. Objął mnie, a ja mogłam w spokoju się wypłakać. Nic nie mówił, to było mi bardzo na rękę. Nie miałam ochoty rozmawiać na ten temat, ale to już chyba było wiadomo po akcji w salonie. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się bardziej nad moją relacją z Drake. Czasami spaliśmy ze sobą. To fakt. Jednak tak jak w tej chwili potrafił być pomocny. Poczułam wyrzuty sumienia. Zawsze go olewałam i obrażałam kiedy tylko się dało, bo wiedziałam, że co by się nie działo to pobiegnie za mną jak wierny piesek. O ironio! Przyszedł taki czas, że nikogo nie potrzebowałam tak jak jego w tej chwili.  Nie wiem ile tak spędziłam czasu w ramionach Drake’a, ale na pewno dużo. To mi pomogło, po jakimś czasie już nawet nie płakałam, ale na pewno nie był to ten moment, że już wszystko jest w porządku. Gdy już ta pozycja dawała mi się we znaki postanowiłam położyć się normalnie na łóżku. Pociągnęłam za sobą Drake’a, bez protestów położył się za mną i mocno mnie przytulił do siebie. Dalej nic nie mówił, ale w sposobie jakim mnie do siebie tulił dało się wyczuć, że jest tu i teraz tylko dla mnie i chociaż oczekuje wyjaśnień to nie będzie naciskał. To pomogło mi się uspokoić. Tylko zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.
Obudziłam się cała zlana potem, usiadłam i zauważyłam, że nie tylko ja nie śpię.
- Czemu nie śpisz ?
- Miałaś zły sen, co ? – zapytał Drake.
- Skąd wiesz ?
- Rzucałaś się na wszystkie strony. – zaśmiał się lekko.
-Przepraszam. – powiedziałam zmieszana, bo pewnie go obudziłam przez to.
- Weź przestań, nawet to zabawne było.
- No czemu mnie to nie dziwi, tylko Ty w takich momentach możesz się z czegoś takiego śmiać.
- To prawda. – uśmiechnął się do mnie promiennie, jednak już po chwili ten uśmiech zniknął. – Ten koleś co napisał te liścik do Ciebie dzisiaj… To on zabił Lili, prawda ?
- Co ? Skąd Ci to przyszło do głowy ? – musiałam zacząć grać głupią, przecież nikt nie może się dowiedzieć prawdy, inaczej nie pożyje długo na tym świecie.
- Mamrotałaś przez sen. – kurwa, głupia ja i moje gadanie podczas snu. – Na początku jedynie mówiłaś pojedyncze słowa, Lili, policja, samochód, a potem już zaczynałaś się wiercić i na koniec zaczęłaś krzyczeć, żeby Lili nie umierała. 



***
Przepraszam, że rozdział jest dodany tak późno. 
Mam nadzieje, że Wam się podobał! :) 
Pracuje, więc nie zawsze mam czas, żeby coś napisać, w związku z tym następne rozdziały będą pojawiać się średnio raz w tygodniu. 
Pamiętajcie, akcja dopiero się zaczyna i najlepsze jeszcze przed Nami! :) 
Tymczasem, co myślicie o dzisiejszym rozdziale? Może jakieś sugestie, pomysły?
Z niecierpliwością czekam na Wasze opinie.
Pozdrawiam i do następnego razu! <3

3 komentarze:

  1. Według mnie dobry, bo pokazałaś też tą dobrą stronę drake, a ja go lubię. W mojej głowie wygląda inaczej i jest najprzystojniejszy, to może dlatego :D Według mnie nie mam mało akcji. Jest właśnie w sam raz, żeby opowiadanie się za szybko nie znudziło, w końcu jej za dużo być też nie może, bo się za szybko skończy. Czekam na następny.
    Weny i owocnej pracy, tylko żebyś się nie przemęczyła, bo pisać ci się nie będzie chciało :D
    La♥ren ze http://storiesaboutlove.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. BOSKI ;] PISZ DALEJ ;] NIE MOGE SIE DOCZEKAC NN
    ;]

    OdpowiedzUsuń
  3. super! czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń