poniedziałek, 5 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Nie odzywałam się tak długo jak tylko mogłam, widać było, że Drake coraz bardziej się niecierpliwił. Nie mówiłam nic, ponieważ nie miałam zielonego pojęcia co mogłabym powiedzieć, zatkało mnie. Pierwszy raz od tak długiego czasu nie wiedziałam jak mam wybrnąć z tej głupiej sytuacji. Nikt nie mógł się dowiedzieć o mojej umowie, nikt. To by sprowadziło na nich nieszczęście, jednak oni w ogóle nie zdają sobie z tego sprawy. Są tak bezmyślni, że aż szkoda gadać. Patrzyłam się tylko na niego, nawet uśmiechnąć się nie mogłam.
  • Dave, zamierzasz mi to wyjaśnić czy nadal będziesz milczeć ? - zapytał w końcu, widać było, że nie mógł już wytrzymać.
  • Eee, ja.. umm.. Drake ?
  • Tak ?
  • Ja nie mogę Ci nic powiedzieć ? - myślałam, że po tych słowach wybuchnie, jak zawsze to robił, jednak jak bardzo się pomyliłam.
  • Dave kochanie. - przytulił mnie. - Mi możesz powiedzieć co się dzieje, wiem dobrze, że między nami nie było i nie ma zbyt dobrych przyjacielskich stosunków, jednak coś na łączy, czy tego chcemy czy nie. - po tonie jego głosu, mogłam z łatwością stwierdzić, że się uśmiecha.
  • Uwierz mi, ja bardzo bym chciała Wam wszystko powiedzieć, bo jesteście dla mnie jak rodzina, ale nie mogę. I wiem co chcesz powiedzieć, więc daj mi dokończyć. - zauważyłam lekki grymas na jego twarzy, ale jak szybko się pojawił tak szybko znikł. - Nie mogę Wam powiedzieć, ponieważ, umm... będzie w niebezpieczeństwie, jeśli ON się dowie, że Wy wiecie.
  • Dobra, spoko, uszanuje to, chociaż dobrze wiesz, że MY potrafimy ZADBAĆ o siebie. - niektóre słowa aż nad wyraz akcentował. - Jednak kim jest ten ''on'' ? To chociaż mogłabyś nam powiedzieć.
Chwilę się nad tym zastanawiałam, rozważałam każdy za i przeciw. Doszłam do wnioski, że to mogą wiedzieć, jak już nie wiedzą kto to jest. Powiedziałam Drake'owi, że nie tylko on powinien wiedzieć z kim mamy do czynienia. Jednak od razu zaznaczyłam, że jeśli będą tylko próbować wyciągnąć ze mnie coś więcej już nigdy im nic nie powiem. Po wielkich trudach, w końcu przystał na taką propozycje. Zaproponowałam, że on pójdzie obudzić chłopaków, bo jest dopiero 6 a.m, a ja za ten czas się ograne, bo niestety na 10 mam wykłady. Gdy Drake wyszedł ode mnie z pokoju, od razu poszłam pod prysznic, tego mi było trzeba. Po tym od razu poczułam się lepiej, ubrałam się i jasne, lekko przetarte jeansy, a na górę włożyłam luźną koszulkę, którą po namyśle wsadziłam do spodni, bo lepiej wyglądała, na nogi ubrałam koturny, na masywnej platformie, a włosy zostawiłam rozpuszczone, jedynie spięłam grzywkę. Zrobiłam mocniejszy makijaż, bo przecież nie mogłam wyglądać tak jak wczoraj, ludzie muszą mnie rozpoznawać, muszą wiedzieć kim jestem, muszą zdawać sobie sprawę, że ze mną się nie zadziera. Po tym zaraz zeszłam na dół, była już 7, więc zostało mi dość sporo czasu na zjedzenie śniadania i powiedzenia co nieco chłopakom z czym mamy do czynienia. Nie sądziłam, że Drake'owi uda się ich wszystkich ściągnąć z łóżka o tak wczesnej porze, więc jak wielkim było dla mnie zaskoczeniem, gdy weszłam do kuchni, gdzie Alex stał już ubrany i robił coś do jedzenia, coś co wspaniale pachniało. Przy stole siedzieli wszyscy prócz Drake'a. Gdy weszłam do kuchni, co było oczywiście słychać przez moje super ekstra buty. Swoja drogą uwielbiam, ale no mniejsza z tym. Siadłam na moim stałym miejscu, nikt się nie odzywał. Słychać było jedynie odgłosy jak coś się smażyło na patelni. Gdy Alex podał na swój specjał, czyli kiełbaski z sadzonym jajkiem, co jak co, ale Alex potrafił gotować, był w tym naprawdę dobry w przeciwieństwie do swojego brata, ten jedynie potrafił zrobić kawę, nie, że był jakiś lewy, po prostu nic innego mu nie wychodziło, kiedyś nawet prawie spalił całą kuchnie przygrzewając zupę od Pani Morrison. To było mistrzostwo. Z rozmyślań wyrwało mnie lekkie szturchniecie, wywołane przez osobę, która siadała koło mnie. Drake, w końcu postanowił się zjawić. Co mu tyle zajęło ? Ach tak, już wiem, wystarczyło tylko spojrzeć na niego. Wyglądał dobrze, przepraszam, to zbyt mało powiedziane, wyglądał nieziemsko. Nigdy wcześniej w taki sposób na niego nie patrzyłam. Oczywiście, widziałam, że jest przystojny, jak każdy z chłopaków, ale jednak nigdy nie powalał mnie aż tak swoją urodą, jak w tym właśnie momencie. Coś się zmieniło, wiem to. Jednak dlaczego ? Nie jest mi potrzebny kolejny problem, a to co teraz czuje zapowiada katastrofę. Muszę te myśli odsunąć ode mnie, to nie jest teraz najważniejsze.
  • Dobra, wiem na co czekacie. - powiedziałam w końcu.
  • Spokojnie D, powiesz Nam wtedy gdy będziesz gotowa. - odezwał się Paul.
  • Nie, muszę to teraz powiedzieć, wiem, że oczekujecie tego ode mnie i nie mam Wam tego za złe. Sama bym była zła na Was jeśli byście coś przede mną ukrywali. - zauważyłam jak w tym momencie spojrzeli po sobie jakby faktycznie coś ukrywali przede mną. Wyduszę to z nich innym razem.
  • Okej, więc słuchamy. - powiedział Paul.
  • No dobrze, więc przypominacie sobie sytuacje sprzed dwóch lat ?
  • A jaką dokładnie ? - zapytał Drake.
  • Ty to powinien najlepiej pamiętać, bo to było przez Ciebie. - zakpiłam. - Pamiętasz jak brałeś mnie do parku razem z Paul'em ?
  • Ach, no tak, pamiętam. - zaśmiał się. - No ale co w związku z tym ?
  • Zemdlałam wtedy. - widziałam, jak dalej nie kumają o co chodzi. - No kurwa, przez NIEGO. - nagle zamarli. - Chodzi mi o.. o Rick'a Duncana. Jednak widzę, że chyba wiecie o kogo mi chodzi.
  • Ja pierdole. - powiedzieli razem Alex i Martin.
  • Powiedz, że żartujesz D ? - odezwał się Paul.
  • Nie, nie żartuje. To Rick wysłał nam te zdjęcia, chociaż ja go częściej nazywam Dick, bo to by lepiej do niego pasowało. - usłyszałam jak Drake zaczął się śmiać, ale reszta od razu zgromili go wzorkiem. Jednak on pochylił się nade mną i wyszeptał.
  • Dave, ja też go tak nazywam. - uśmiechnęłam się do niego, bo to było miłe, na swój sposób.
  • Ale, ale skąd go znasz Dave ? - zapytał Martin.
  • No tego to już Wam nie mogę powiedzieć, bo będziecie mieć kłopoty, jeśli już ich nie macie.
  • Chrzanić kłopoty, damy sobie radę ze wszystkim. - powiedział Alex.
  • Nie pow... - Drake mi przerwał.
  • Obiecałem Dave, że nie będziemy nalegać na inne wyjaśnienia, bo inaczej nic by nam nie powiedziała, także zamknąć się i nie drążyć dalej tematu. Grunt, że wiemy z kim mamy do czynienia. - to mnie zaskoczyło, naprawdę.
  • Dziękuje Drake. - uśmiechnęłam się. - Tak jak już powiedziałam wcześniej, nic nie mogę więcej Wam powiedzieć, jednak mam kilka pytań do Was. Wiem, że Wy dobrze znacie Dic... to znaczy Rick'a. Skąd ?
  • Ymmm, trudno to wyjaśnić. Kiedyś robiliśmy razem interesy, jednak jemu nie pasowało to, że my mamy większe zyski z tego. Było tak, ponieważ to my załatwialiśmy sprzęt i narkotyki, a on je jedynie odbierał. Nie pasowało mu to, więc uknuł w tej swojego durnej główce, że nas okradnie, a my nie spodziewaliśmy się tego. Zawsze mieliśmy dobry kontakt ze sobą, on nam pomagał, a my jemu. Skurwysyn wyczyścił cały nasz magazyn, obrabił nas na dobre 20 tysięcy dolarów. Długo nie mogliśmy się po tym pozbierać, to był cios poniżej pasa, bo wtedy był kryzys i ciężko było zdobyć jakikolwiek towar. - powiedział Paul.
  • Kurwa, wiedziałam, że jest świnią, ale nie, że aż taką. Co się potem stało ?
  • Po tym jak nas obrabił, wiedzieliśmy, że to on, bo tylko ten sukinsyn wiedział gdzie mamy magazyn. Poszliśmy do niego, aby nam oddał to co ukradł. Doszło do bójki, postrzelił Alex'a. Wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że nigdy nie był wobec nas lojalny i, że nie można z nim zaczynać, bo jest nie obliczalny i na pewno po wystrzela nas wszystkich jeśli jeszcze raz mu się sprzeciwimy.
  • O tym, że jest nieobliczalny to ja bardzo dobrze wiem. - Ups, wymsknęło mi się. Chłopcy na szczęście tylko na mnie podejrzliwie spojrzeli, ale nie zadawali niewygodnych pytań. - No dobra, muszę lecieć na wykłady, niestety. Wybaczcie za to całe zamieszanie wczoraj. Pogadamy jak wrócę. - wstałam, chwyciłam za butelkę wody i nawet nie czekając na to co powiedzą, wyszłam.

*Boys*
Po chwili ciszy, pierwszy odezwał się Martin:
  • Strasznie jej współczuje. Ta dziewczyna to ma dopiero przerąbane.
  • Nie zapominaj, że jak się okazuje teraz my mamy tak samo- zauważył Paul.
  • Mylisz się stary, my już dawno mieliśmy kłopot z Rickiem, teraz to się tylko nasiliło. Odkąd połączyliśmy siły z Dave, tylko narażamy ją na dodatkowe problemy- zaoponował Drake.
  • Hej gościu, od kiedy tak się nią przejmujesz? Czy mi się wydaje, czy wasza dwójka od zawsze miała problem z porozumieniem się?- powiedział Paul i zabawnie poruszał przy tym brwiami.
  • Z czym masz problem? Po prostu próbuję znaleźć jakieś rozwiązanie z sytuacji?
  • Przyjacielu, uwierz mi, to „tylko narażamy ją na dodatkowe problemy” i twoja smutna minka gdy to mówiłeś, wcale nie wyglądają na „Dave mnie nie interesuje”
    To co się działo z Drake nie było normalne, albo przynajmniej obecny Drake Morrison, wcale nie przypominał tego starego. I tu nawet nie chodzi o człowieka, którym był rok, lub miesiąc temu. Jego zmiana zaszła w ostatnich dniach. Zauważyli ją Ci, który znają go wystarczająco długo. Chłopcy od pewnego czasu coś podejrzewali, zastanawiali się co lub kto ma aż taki duży wpływ na ich kumpla. Ale oni to jeszcze nic, najdziwniejsze było pytanie Pani Morrison, gdy kilka dni temu spotkała się z synem na obiedzie: „Dziecko, wyglądasz jakoś inaczej. Bije od Ciebie tak pozytywna energia. Nie krępuj się, mi możesz powiedzieć, zakochałeś się? Kim jest ta dziewczyna?”. Reakcja Drake'a była jak automatyczny odruch obronny, zaczął się śmiać i od razu powtarzać, że coś się jej wydaje, nic się nie zmieniło, może po prostu ma lepszy dzień. To zadziwiające jak długo sam siebie potrafił oszukiwać. Jednak spotkanie z matką jemu samemu dało do myślenia. Zastanawiał się nad jej słowami całą drogę do domu i jeszcze długo po tym. Z jednej strony pozostawał nieugięty i wypierał się wszystkiego, z drugiej strony nie mógł zaprzeczać, że rzeczywiście nic się nie stało. Okej! Może i trochę się zmienił. Może faktycznie jego zachowanie nie jest już takie jak kiedyś, ale co do diabła w tym takiego dziwnego?! Przecież dorasta, każdy z czasem się zmienia, nie on pierwszy i nie ostatni. A wymyślanie, że to z powodu jakiejś tam dziewczyny, jest po prostu niedorzeczne. Koniec. Kropka. Nie, to też byłoby kłamstwo lub co najmniej niedopowiedzenie. Nie chodziło o „jakąś tam” dziewczynę. ONA nie jest choć małym stopniu przeciętna. Jest N I E S A M O W I T A, wprost idealna w każdym calu. Nie taka pusta jak niektóre idiotki, którym wydaje się, że są tak piękne i atrakcyjne, a tak naprawdę są zwykłymi dziwkami. ONA jest... nie ma słów na opisanie jak ważna jest w życiu Drake'a. Zabija go to, że nie może jej o tym powiedzieć. To by zniszczyło ich relacje. ONA by na to nie pozwoliła, z miejsca odcięła by się od niego. Na początku Drake postanowił, że nic nie będzie zmieniał, nic jej nie powie, będzie się cieszył tym co ma. Ale to nie wystarcza. Z każdym dniem pragnie jej mocniej, bardziej. I to nie tylko jej ciała, ale samej jej obecności. Dlatego zmienił postanowienie, będzie dla niej idealny, tak jak Ona dla niego. Będzie z dnia na dzień pokazywał jej, że ma w nim wsparcie, przyjaciela. Stopniowo będzie zmieniał ich relacje, małymi krokami, ale ku lepszemu. Na nic nie liczy tak bardzo nie liczy jak na to, że Dave pozwoli mu być dla niej samej kimś więcej, niż tylko kumplem. Z rozmyślań wyrwał go irytujący głos Paula.
  • Ktoś nam się tutaj rozmarzył.
  • Zamknij się idioto!- syknął w odpowiedzi Drake.
    Kto jak kto, ale Paul był nad wyraz inteligentny. Nie żeby Alex i Martin byli gorsi, ale to właśnie Paula, Drake obawiał się najbardziej. Bał się, że on rozpozna jego uczucia do Julii, a Drake nie miał zamiaru nikomu się z tego zwierzać. Już dawno temu nauczył się, że obecność osób trzecich jest zbędna, a właściwie tylko przeszkadza w takiej sytuacji.
  • A Ci znowu swoje- westchnął Alex- Panowie tylko nie o tej porze, przypominam, że jest jeszcze bardzo wcześnie, a ja nie mam zamiaru znosić waszych kłótni od samego rana. Po prostu postanówmy co zrobić z Rickiem i idźmy jeszcze chwile pospać.
  • Z nim się nie da nic zrobić- zauważył Paul.
  • Coś jednak trzeba, nie możemy tego tak zostawić- powiedział Drake.
  • Wiecie co tak sobie myślę, że Paul jednak ma racje- westchnął po chwili Alex.
  • Co?! To chyba jakieś żarty? Znowu stajesz po jego stronie?- zdenerwował się Drake.
  • Nie, Alex ma racje- powiedział szybko Martin- To żeby nie rozbić nic, jest o dziwno najlepszym co możemy poniekąd zrobić w tej sytuacji. Jeśli będziemy działać pochopnie, pod wpływem emocji, to na pewno nie wygramy z Rickiem. A tak udamy, że zdjęcia, jak i historia jego i Julii, wcale nas nie wzruszyła. Będziemy zachowywać się jak do tej pory. Tym sposobem to on się wkurzy i zacznie działać impulsywnie, a wtedy My będziemy już mieć gotowy idealny plan.
  • To się może udać- przyznał Drake.
  • A więc, na tą chwile na pozór zostawiamy tą sprawę? - zapytał Paul
  • Tak, postanowione. Musimy jeszcze pogadać o tym z Dave- stwierdził Alex.
  • Zgoda- Martin, Paul i Drake odpowiedzieli chórem.

*Julia*

Jadąc na uczelnie cały czas miałam wrażenie, ze ktoś mnie śledzi. To jest już jakaś paranoja, to wszystko przez te pieprzone zdjęcia. Na pewno nikt mnie nie obserwuje to są tylko moje wymysły. Muszę sobie to powtarzać, bo przecież zaraz zwariuje. W ogóle jakim cudem Dick się ponownie znalazł w Nowym Yorku, z tego co się dowiedziałam od moich informatorów to policja coś zwęszyła i musiał uciekać. Ta wiadomość była dla mnie wspaniała, bo nie musiałam już je go obawiać. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że ma ludzi wszędzie, jednak on sam jest sto razy gorszy niż jakiś tam jego posłaniec. Bałam się go. To było najgorsze, ta świadomość, że teraz on jest tutaj i może mnie zabić w każdej chwili, bo przecież on nie potrzebuje żadnego powodu, aby to zrobić. Gdy w końcu dojechałam na miejsce, ulżyło mi, że jestem w miejscu publicznym i nikt nie może mi nic zrobić. Skierowałam się do sali wykładowej, w której dzisiaj spędzie, a raczej zmarnuje mój cenny czas. Gdy szłam korytarzem, zauważyłam nie małe zainteresowanie moją osobą. Ostatnio nikt mnie nie poznał, bo wyglądałam jak wyglądałam, jednak makijaż robi swoje. Teraz, ludzie dobrze sobie zdawali sprawę kim jestem i mam nadzieje, że nikt mi nie będzie podskakiwał, bo nie lubię gdy ludzie zapominają z kim mają do czynienia. Nie uważajcie mnie za jakiegoś snoba, trochę jednak pracowałam, aby mieć takie a nie inny wizerunek, dużo mnie to pracy kosztowało, tym bardziej dobre ukształtowanie mojego charakteru, a w sumie, może bardziej jego zmiana ? Zwał, jak zwał, wszyscy wiemy o co chodzi. Weszłam do pomieszczenia, gdzie dzisiaj odbywały się wykłady z.. uch, nawet nie wiem na jakie wykłady chodzę, gdyby rodzice nie dali mi tej cholernej karteczki, w który dzień mam udać się do jakiej sali to chyba nie poradziłam sobie tutaj. Jednak, mniejsza z tym, wybrałam miejsce, według mnie najlepsze, w środku, lekko na prawo, gdzie ja widziałam wszystko, ale profesor już nie, bo zasłaniała mnie kolumna. Byłam dość wcześniej, na auli było może z 20 osób. Parę minut przed rozpoczęciem się wykładu, tłum zaczął się schodzić, nie zwracałam sobie tym uwagi, bo szperałam na internecie w telefonie, nagle usłyszałam:
  • Jak ktoś śmie zajmować moje miejsce ?! - krzyknęła jakaś laska, wiedziałam, ze chodzi o mnie, ale nawet nie podniosłam głowy, aby sprawdzić kto to. Nie to, że się bałam tej lasce spojrzeć w oczy, ale po prostu mało mnie to obchodziło. Wyznaje zasadę, kto pierwszy ten lepszy.
Nic już więcej nie usłyszałam, bo nagle w sali zrobiło się strasznie cicho, co oznaczało, że wszedł profesor. W tym momencie się totalnie wyłączyłam. Patrzyłam się tępo w ścianę za biurkiem mężczyzny, który próbował nam wytłumaczyć jak 'coś' łączy się z 'czymś', a nigdy nie połączy się 'tamtym'. To dobrze zobrazowało moją sytuacje. Zebrało mi się na analizowanie mojego życia. Zabawne, powinnam się martwić tym pieprzonym Dick'iem, a nie moimi sprawami łóżkowymi. To znaczy, wiecie o co mi chodzi. Sypiam z Drake'iem, spoko, żadnych zobowiązań, taki układ mi odpowiadał przez pewien czas, dopóki nie zorientowałam się, że to jednak nie jest to co chciałam. Po prostu, nie przepadam za Drake'iem, zawsze bardziej mnie ciągło do Paul'a. Jest to chłopak, który zawsze wysłucha, doradzi, pomoże. A Drake ? On tylko widzi czubek własnego nosa, a no oczywiście swojego penisa. Jednak dzisiaj w nocy, coś się zmieniło. On mi pomógł. To nie podobne do niego. Nagle wokół mnie rozległ się szum, luzie zaczęli wstawać i wychodzić. Aha, czyli wykład się skończył. Spokojnie zebrałam swoje rzeczy, bo nie spieszyło mi się na kolejne zajęcia. Wsadziłam wszystko do torebki, zeszłam powoli na dół, co było dość trudno w moich koturnach, schody były krótkie, a ja mam ściętą platformę z przodu. Gdy w końcu dotarłam do drzwi, trochę mi ulżyło, bo nie chciałam zrobić sobie obciach i zaliczyć glebę przy około 100 studentach. Weszłam na korytarz i skierowałam się do wyjścia, jednak nie dotarłam do niego. Ktoś szarpnął mnie za ramię, odwróciłam się i kto stało przede mną ?
  • Och, cześć. Jak się masz skarbie ? - zapytałam przy czym uśmiechnęłam się szyderczo do dziewczyny, którą Drake wystawił w klubie na ostatniej imprezie. - Coś się stało ?
  • Tak, kurwa. Ty się stałaś ! - wrzasnęła.
  • Już się tak nie denerwuj słodziutka, bo Ci cały sylikon wypłynie z policzków.
  • Weź wypierdalaj stąd, w ogóle skąd Ty się urwałaś ? Odbijasz mi chłopaka, potem zajmujesz moje miejsce. Nie panosz się tak, bo Cię ukrócę. - powiedziała i stanęłam z niebezpiecznej odległości ode mnie.
  • W ogóle jak Ty się do mnie odzywasz, wiesz z kim rozmawiasz złociutka ? Zastanów się trochę nad swoim zachowanie, a potem porozmawiamy. Albo chociaż nie, nie porozmawiamy, bo nie marnuje swojego czasu na tego 'coś' – wskazałam na jej twarz. - jak Ty. Więc, weź zejdź mi z oczu, bo zaczyna mnie boleć głowa im dłużej parzę na Twoją sztuczną twarz.
  • O Ty kurwo ! - popchnęła mnie. Źle to się dla niej skończy, och źle.
  • Mów sobie na mnie jak Ci się podoba, ale ja przynajmniej nie utożsamiam się z tym pojęciem, a Ty już tak. - odwróciłam się i chciałam już odejść, ale ona zaś chwyciła mnie za ramię i chciała uderzyć, jednak nie zdążyła, bo wycelowałam w jej sztuczny policzek cios, że aż upadła na ziemie.
W jej obronie stanęły jej koleżaneczki, które wyglądały nie lepiej niż ona. Nie bałam się ich, bo co one mogły mi zrobić ? Zadrapać tipsem. Och, tragedia. Już miałam zacząć się z nimi szarpać, gdy ktoś podniósł mnie, przerzucił przez ramie i wyprowadził ze szkoły. Gdy stanęłam już na ziemi i spojrzałam w górę, byłam bardziej wściekła niż kilka sekund wcześniej.
  • Ja pierdole, John, czy Ty się możesz ode mnie odpierdolić ? - krzyknęłam, że aż parę osób odwróciło się w naszą stronę.
  • A może tak powiesz dziękuje John za uratowanie przed dziekanem ? - zapytał z uśmieszkiem na twarzy. Zaraz mu zetrę ten irytujący uśmieszek.
  • Nie. - powiedziałam to i odeszłam do swojego auta. A on stał tam i patrzył się na mnie oniemiały.
Do domu dotarłam w 10 min i nic, naprawdę nic nie mogło pokazać jak byłam wściekła w tym momencie. Jednak gdy weszłam do domu, byłam bardziej zdezorientowana niż zdenerwowana. Chłopcy stali na holu i skakali po osobie wzrokiem. Dołączyłam do nich, nie zdążyłam nawet zapytać o co chodzi, bo Paul szybko pokierował mój wzrok w odpowiednie miejsce. Nie, kurwa, nie dzisiaj, nie teraz !

  • Mama ? Tata ?



    ***
    Znowu trochę spóźniłam się z rozdziałem, 
    przepraszam za to bardzo ! Jeśli są jakieś błędy
    to również przepraszam. 
    Czekam na Wasze opinie ! 
    To wiele dla mnie znaczy jeśli napiszecie nawet krótkie ''super'' albo ''do bani''
    Wtedy będę wiedziała czy mam coś zmienić, czy może
    nie ma takiej potrzeby. 
    Buziaki i do następnego ! :*

6 komentarzy:

  1. wspaniały rozdział jestem bardzo ciekwa co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. jest świetny:**** kiedy nn??

    OdpowiedzUsuń
  3. już nie mogę się doczekać nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Idealny czekam na nn ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. jest piękny czekam na nn. ciekawe jak sie wywiną od rodziców dave

    OdpowiedzUsuń