Prowadząc auto kierowałam się w stronę domu. Zastanawiałam
się jakim trzeba być debilem, aby wtrącać no w sumie w nie swoje sprawy.
Uważam, że wystarczająco wyjaśniłam John’owi dlaczego się z nim nie spotkałam.
Po prostu nie mogłam, taka była prawda. Więcej nie musiał wiedzieć, nie było to
jego sprawą. Poza tym dziwne jest to, że nie potrafił tego przeboleć przez
ponad 2 lata. Rozśmieszyło mnie to, bo przez pewien czas ja nie mogłam znieść
myśli, że przez chłopaków musiałam wystawić takiego kolesia, ale potem sobie
uświadomiłam, że nie jak ten to inny. A to jednak on nie potrafił się z tym
uporać. Nie chce go w jakikolwiek sposób obrazić, ale trochę taka ciepła klucha
z niego. Taki facet bez żadnego wyrazu. A jednak ja potrzebuje faceta, po
którym widać, że jest prawdziwym mężczyzną. A nie takiego lalusia. Nagle z
rozmyślań wyrwało mnie chrząkniecie.
- Co jest Matt ? – zapytałam.
- Lody. – odpowiedział krótko.
Ach, no tak, obiecałam mu te cholerne lody. Widać było po
tym jak siedział i jaki miał wyraz twarzy, że ciągle jest zły. Nie wiem w ogóle
o co się tak wściekał, wcześniej czy później i tak byśmy musieli stamtąd wyjść, a lepiej, że to
nastąpiło wcześniej, bo nie wiem czy wytrzymałabym tam dłużej. Byłam już
praktycznie pod domem, więc musiałam się wrócić do miasta. Dobrze, że nie
zajęło mi to dużo czasu, bo mam naprawdę wielką ochotę położyć się w łóżku i
spać. Długo spać. Gdy w końcu dojechałam do parku, gdzie serwują najlepsze lody
w mieście. Zaparkowałam auto, nie zdążyłam jeszcze wyłączyć silnika, a Matthew
już nie było w aucie. Co za dziecko, zachowuje się czasami gorzej niż kobieta z
okresem. Wybiegłam szybko za nim i chwyciłam za ramie, żeby mi już nie uciekł.
- Co Ty wyprawiasz ? – lekko podniosłam głos.
- Idę po lody.
- A masz przy sobie jakieś pieniądze, co ?
- Yyy… no nie. – zmieszał się.
- No właśnie. O co Ci chodzi Matt ?
- Źle potraktowałaś John’a. – powiedział.
Co ?! No nie wierze.
A ja myślałam, że wścieka się o to, że wyszliśmy niespodziewanie z imprezy. To
dziecko mnie zadziwia, naprawdę. Czasami zapominam, że ma już prawie 7 lat, bo
zachowuje się jakby miał co najmniej z 15.
- Nie, nie prawda.
- Olałaś go, Julio. – ja pierdole, co za dziecko.
- Bo nie miałam z nim ochoty rozmawiać, poza tym on jest
strasznie ciekawski i wścibski. Ale dlaczego ja Ci się w ogóle tłumacze, co ?
- Bo jestem Twoim bratem.
- Ale młodszym. Chodź już na te lody.
Gdy w końcu Matthew zadowolił się lodami i jak mu się humor
poprawił pojechaliśmy do domu. Tam od razu poszłam do swojego pokoju, wykąpałam
się i poszłam spać. Mimo, że było wcześnie. Wydaje mi się, że mój organizm po
prostu potrzebował beztroskiego snu i tyle. Położyłam się do łóżka i w momencie
zasnęłam.
Muszę zmienić mój dzwonek w telefonie. Muszę ! Co za
irytujący dźwięk. Stwierdziłam, że przecież mogę zignorować kogoś kto do mnie
dzwoni, bo na pewno to nic ważnego. Kto w ogóle dzwoni o.. No właśnie, która
godzina. Podniosłam głowę z poduszki i zerknęłam na cyfrowy zegar przy łóżku.
1;30 pm. Nieee. Nie możliwe. Popatrzyłam jeszcze raz. To samo. O kurwa ! Spałam
ponad 18 godzin. Ja pierdole. A telefon dalej dzwonił. Popatrzyłam na
wyświetlacz. Drake.
- Co ?
- No witam Cię, łaskawie w końcu odebrałaś. – powiedział
Drake.
- Wczoraj To wy nie odbieraliście, więc dzisiaj moja kolej.
– zadrwiłam.
- Tylko dobrze by było, gdybyś zjawiła się wczoraj u nas i
dokładnie wytłumaczyła o co chodzi, bo Alex to nie co pomieszał.
- Nie mogłam wczoraj przyjść, musiałam zająć się bratem.
Przyjadę dzisiaj. – gdy to powiedziałam od razu się rozłączyłam. Nie miałam
ochoty z nikim gadać.
Podniosłam się łóżka i zakręciło mi się w głowie. Tyle snu
to chyba też nie zdrowe dla mnie. Poszłam do łazienki, wzięłam szybką kąpiel i
byłam jak nowa. Ubrałam się w dres, bo na nic innego i tak nie miała siły.
Dzisiaj mam do załatwienia jedynie pogaduszkę z chłopakami, a jutro niestety
wykłady. Boże, dlaczego mnie tak pokarałeś. Przecież nic złego nie zrobiłam.
Zeszłam na dół, a tam w kuchni mama szykowała obiad. Dopiero teraz gdy poczułam
te różne zapachy, zdałam sobie sprawę, że jestem cholernie głodna.
- Cześć mamo. – podeszłam do niej i ucałowałam w policzek.
- Cześć Julio. Wyspałaś się ? – zaśmiała się.
- Taak, chyba nawet za bardzo. Co jest na obiad ?
- Och, nic specjalnego. Zwykły obiad.
- Ale i tak pachnie wspaniale. – popatrzyłam po garnkach co
mama przygotowała i byłam coraz bardziej głodna. – Mamo ?
- Tak ?
- Muszę dzisiaj wyjść do znajomych, wiesz, do tych z którymi
chciałabym zamieszkać.
- Dobrze, po obiedzie mamy Ci coś do powiedzenia z tatą.
- Zgadzacie się ? – zaćwierkałam radośnie.
- Po obiedzie porozmawiamy. – powiedziała to tak monotonnie,
że zaczęłam się zastanawiać czy na pewno się zgodzą.
Obiad minął normalnie, mało kto się odzywał, bo w sumie co
mamy sobie powiedzieć. Nie mamy wspólnych tematów. Najęcie jedynie mówił
Matthew, opowiadał o wczorajszych urodzinach Sonny i oczywiście nie omieszkał
wspomnieć o tej sytuacji z John’em. Mama zainteresowała się tym z byt bardzo.
Chyba podłapała to, że był to ten chłopak, który miał być moją pierwszą randką.
Więc teraz nie da mi na pewno spokoju. Po skończonym obiedzie, usiadłam na
kanapie i włączyłam telewizje i czekałam na rodziców. W końcu przyszli i
usiedli po obu moich stronach. To nie wróży nic dobrego.
- Julio ?
- Tak tato ?
- Nie zgadzamy się. – powiedział. Kurwa ! Już mu chciałam
przerwać, ale mama powstrzymała mnie przed tym, chwytając na rękę. - Dopóki nie poznamy Twoich znajomych i nie
oglądniemy domu.
- Naprawdę ? – byłam w szoku.
- Tak. – powiedziała mama.
- Tak bardzo się cieszę. To może w tym tygodniu chłopaki
przyjdą tutaj, a potem pojedziemy oglądnąć dom.
- Mamy inny plan. – wtrącił się tata. – My przyjedziemy do
Was na obiad.
- Och, dobrze. Nie ma problemu. Tylko kiedy ?
- Może jak najszybciej, poniedziałek lub wtorek.
- Uch.. Spoko, może być.
Trochę mnie to przeraziło, bo nie wiem czy zdążymy ogarnąć
dom do jutra, bo równie dobrze, mogą zawitać do nas już jutro. Będę musiał ich
zawiadomić o tej sytuacji. Powiedziałam rodzicom, że muszę wyjść i pojechać do
chłopaków i załatwić parę spraw z nimi odnośnie wspólnego mieszkania. O dziwo
rodzice bez żadnego problem zgodzili się, jedynie przypomnieli mi, że jutro mam
się pojawić na zajęciach, bo oni na pewno to sprawdzą. W tym momencie
wiedziałam, że mam cholernie przesrane i, że muszę strasznie dobrze wypaść na
tym wspólnym obiadku. Bo inaczej nici z mojego planu. Zebrałam wszystko co było
mi potrzebne na uczelnie, w sumie to wzięłam jedynie zeszyt i długopis, bo nic
innego nie posiadałam i pojechałam do chłopaków. Lekko się zdziwili moją
obecnością, tym bardziej, że było już koło 19. Zastałam ich dosłownie w
drzwiach, wychodzili.
- Gdzie idziecie ? – zapytałam.
- Na imprezę. –powiedziały bliźniaki.
- W niedziele ?
- A no, wiele klubów gra dzisiaj, a mamy akurat ochotę na
zabawę. – zaśmiał się Drake.
- Och, po prostu powiedzcie, że chcecie wyrwać jakieś
panienki do pieprzenia.
- A to już swoją drogą. – powiedział Alex, wymownie się
uśmiechając.
- Obrzydzacie mnie. – westchnęłam. – Jednak nie możecie
nigdzie iść.
- Co ?! – Drake się wkurzył. Lata mi to koło dupy.
- Mamy ważne sprawy do załatwienia.
- Niby jakie ?
- Moi rodzice wpadną tutaj jutro, ewentualnie we wtorek.
- No i co my mamy z tym wspólnego ?
- Na przykład to, że mają tu wpaść na obiad, poznać Was i
oglądać dom. Inaczej nie pozwolą mi tu zamieszkać. Kumasz ?
- Ale to nie zmienia faktu, że przez to mamy zrezygnować z
imprezy. – Drake zrobił się czerwony.
- Kurwa, nie obchodzi mnie to ! Od jutra idę na uczelnie, a
mieszkając z rodzicami, będę miała jeszcze mniej czasu na załatwiania spraw dla
naszego gangu. Zrozumiałeś to ?! – krzyknęłam. Usłyszałam jedynie ciszę. No
kurwa świetnie, jeszcze zamierzają mnie ignorować.
- Powtarzam, a kolejny raz tego nie zrobię. Zrozumiałeś mnie
? – wysyczałam.
- Tak Dave. – powiedział to tak cicho, że ledwo go
usłyszałam.
- Jak posprzątacie to potem możemy iść na tą imprezę.
Również z miłą chęcią się zabawię.
Szybko zabraliśmy się do ogarnięcia domu. Chłopakom zleciłam
posprzątanie swoich pokoi, a potem tyłu domu. Ja u siebie nie musiałam
sprzątać, bo rzadko bywam w pokoju, więc bałaganu tam nie mam, dlatego wzięłam
się za dół. Skończyliśmy w tym samym czasie. Jednak musieliśmy teraz ogarnąć
siebie, co było gorsze. Pobiegłam do swojego pokoju i wzięłam szybki prysznic.
Gdy wysuszyłam włosy, wzięłam się za makijaż. Wyszedł mi on dość mocny, ale nie
przejmowałam się tym. Ubrałam skórzane spodnie i koronkową bluzkę na grubych
ramiączkach w kolorze granatowym. Do tego dopasowała również granatowe szpilki
na platformie. Do kopertówki wpakowałam chusteczki, błyszczyk, portfel i
ulubione perfumy. Gdy już byłam gotowa zeszłam na dół, gdzie już czekali na
mnie chłopcy, całkiem inaczej ubrani niż jak przyszłam do domu.
- Jest przed 22, możemy iść na imprezę. – powiedziałam
radośnie.
- To prowadzisz D. – zaśmiał się Paul.
- Co ?! Nie, nie i jeszcze raz nie. Ja nie prowadzę.
- Ale i tak nie możesz pić, bo jutro idziesz na swoje
pierwsze wykłady. – jęknął.
- Kurwa, niech stracę. Będę kierować. – westchnęłam.
Wszyscy wpakowaliśmy się do Audi bliźniaków, bo było
największe. Po paru minutach byliśmy pod najlepszym klubem w mieście, który był
oczywiście od +21.
- Witam, proszę o dowody. – powiedział jeden z ochroniarzy.
Ja szłam na końcu, żeby zrobić mu niespodziankę. Wszyscy chłopcy posłusznie podali
mu swoje dokumenty po czym bez problemu weszli do środka.
- Witam Cię Steve. – powiedziałam radośnie. Gdy mężczyzna
podniósł głowę i zobaczył mnie, od razu zobaczyłam strach w jego oczach. Oni
wiedzą z kim się zadaje, a może bardziej kim jestem i z jakimi ludźmi się
kontaktuje.
- Och, dobry wieczór Dave. Zapraszam. – powiedział potulnie.
Jednak zza niego wyłonił się jakiś facet, którego nie znałam.
- Co ?! Dlaczego ją tak od razu wpuszczasz, a gdzie dowód ?
– krzyknął.
- James, uspokój się. Ta Pani wchodzi bez pokazywania
dowodu. – powiedział spokojnie. A ja tylko stałam tam i się śmiałam.
- Jak to ? Przecież ona na pewno nie ma 21 lat. Proszę o
dokumenty. – skierował prośbę do mnie.
- Zapomnij kolego. – podeszłam do niego. I wyszeptałam do
ucha. – Nie chcesz wiedzieć jakie będziesz miał problemy jeśli za chwilę nie
wejdę do środka.
- Co ? – odsunął się ode mnie.
- To co słyszałeś, kochaniutki. – powiedziałam to i już
miałam wyminąć go, ale złapał mnie za ramię.
- Puść ją, bo będziesz miał poważne kłopoty. – syknął Steve.
Gościu ewidentnie nie wiedział co się dzieje, ale już miałam go gdzieś i
weszłam do klubu. Od razu uderzyły we mnie basy muzyki, którą tak uwielbiałam.
Zauważyłam pod barem chłopaków, którzy stoją już z jakimiś panienkami. Szybcy
są. Podeszłam tam i zamówiłam sobie wodę z lodem i z cytryną.
- Co tak długo Cie nie było D ? – zapytał się Paul.
- Jeden z nowych ochroniarzy nie wiedział kim jestem i nie
chciał mnie wpuścić. – nagle usłyszałam śmiech, obróciłam się i zauważyłam jak
panienka Drake’a śmieje się, była okropna. Blond tlenione włosy, mnóstwo tapety
na ryju i krwisto czerwone usta, w które na pewno miała wszczyknięty silikon,
albo inne gówno, tak samo w jak jej piersi. Jednak co mogła pochwalić to jej
ubrania, była naprawdę świetnie ubrana.
- Co się śmiejesz kurwo ? – warknęłam.
- A niby kim Ty jesteś suko, że od razu mają Cię wpuszczać ?
– zapytała, dalej się śmiejąc. Widziałam jak Drake mówi jej do ucha coś, ale
ona jedynie pokiwała na niego przecząco głową.
- Ty nie wiesz kim ja jestem ? – zapytałam.
- No oświeć mnie królewno. – wykrzywiła swoją sylikonową
twarz w uśmiech. Podeszłam do niej i szepnęłam na ucho.
- Jestem Dave, z The Bravers. Suko. – po czym obeszłam ją i
niby przez przypadek wylałam na nią jej czerwonego drinka. Oj, pewnie zostanie
plama na jej ślicznej beżowej bluzeczce. Jaka szkoda. Poszłam na parkiet i
zatraciłam się w muzyce.
Nienawidzę takich suk. Co ona sobie myśli? To, że po wejściu
do klubu jakiś koleś od razu się do niej przystawia nie znaczy jeszcze, że jest
kimś. Poza tym to właśnie JA mam Drake’a na wyłączność. Założę się, że gdybym
tylko kiwnęła palcem to w mgnieniu oka zostawiłby tą ździrę samą, a poszedł, a
właściwie pobiegł za mną. HA HA HA. W sumie to czemu nie spróbować? Może to
uczyni wieczór lepszym. Oczywiście nie mam na myśli chwil spędzonych z
chłopakiem, nie żeby coś, Drake faktycznie jest niezły, ale w tej chwili bardziej liczy się dla mnie
fakt, że zrobię tym na złość tej głupiej dziwce. STOP! Zajmę się tym, ale
później. Nie mogłabym zrobić tego teraz, nie w momencie kiedy Dj puścił oczko
do mnie i zaczął grać jeden z moich ulubionych kawałków. Byłam mu wdzięczna.
Skoro nie mogę się upić, bo muszę iść jutro na tą cholerną uczelnię, to
przynamniej będę się bawić przy dobrej muzyce.
Jednak nic nie trwa wiecznie, piosenka się skończyła, a ja
miałam zadanie- musiałam pozbyć się wkurzającej dziewczynki, która była
przylepiona do Drake’a. Zaczęłam się rozglądać. W klubie było już tłoczno, ale
to nie jest w stanie mnie powstrzymać. Okręciłam się powoli wokół własnej osi
uważnie wypatrując interesującej mnie dwójki. BINGO! Nadal stali przy barze,
dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej. Blondi była dosłownie uwieszona na
ramieniu Drake’a, a on był wydawał się być zadowolony z tego powodu. Co za
debil. Przecież od niej aż bije głupotą. No ale cóż ciągnie swój do swego,
chociaż może bardziej odpowiednie z mojej strony byłoby powiedzieć: O gustach
się nie dyskutuje. Podchodziłam do nich niespiesznie. Pomimo tłumu ludzi, nie
miałam trudności z przejściem. Nikt nie wchodził mi w drogę. No bez przesady
nie byłam aż tak straszna, nie miałam jednego oka na środku czoła ani nic w tym
stylu. Jeszcze jakiś czas temu zastanawiałabym się czemu tak się dzieje, ale
teraz wiem to już bardzo dobrze. Ludzie czują do mnie coś w rodzaju respektu,
pomieszanego z podziwem. Oczywiście nie wszyscy, są też głupcy którzy próbują
wejść mi w drogę lub lekceważyć mnie, ale zazwyczaj szybko tego żałują. Sama
nie wiem kiedy nauczyłam się poruszać z taką, bo ja wiem, gracją? Może ma to
coś wspólnego z pewnością siebie, której mi niesamowicie przybyło. Nie powiem,
pochlebia mi palący i pełen pożądania wzrok mężczyzn. Nawet bywa to pomocne, w
niektórych interesach. Może to dziwnie, ale schlebiają mi także zazdrosne
spojrzenia kobiet, wtedy czuje się od nich lepsza, bo widzę, że czegoś mi
zazdroszczą.
Jakkolwiek, muszę skończyć z tym wewnętrznym monologiem, bo
zdążyłam już podejść do dwójki, która mnie interesowała. Blondi gdy tylko mnie
zauważyła przybrała obronną pozę, jeszcze bardziej przyciskając się do Drake’a.
Boi się i dobrze, tak powinno być.
- Hej Dave, co tam?- zapytał Drake’e z głupkowatym
uśmiechem. Jest wstawiony. Jeszcze lepiej. Mimo całego tego gówna, los jednak
jest dla mnie dzisiaj w pewnym sensie łaskawy.
- Jak zawsze w NASZYM klubie- powiedziałam dobitnie,
spoglądając na Blondi, po czym dodałam ze smutną minką- Szkoda tylko, że nie
mogę się napić niczego procentowego.
- Ty? – chwile pomyślał- A no tak! Uczelnia. Weź nie
przejmuj się tym, w końcu kto jak kto, ale Ty potrafisz sobie poradzić ze
wszystkim- powiedział i poruszał zabawnie brwiami.
- Jesteś tego taki pewien?- zapytałam niewinnie.
- Skarbie, ja to wiem- powiedział tylko.
Przybliżyłam się do niego. Po czym nachyliłam się
delikatnie. W tym momencie nie przeszkadzała mi obecność tej tlenionej suki.
Źle. Przeszkadzała mi cały czas, ale to w tym momencie było niezbędne żeby ją
dostatecznie wkurwić.
- Dziękuje. Ty ZAWSZE wiesz jak mnie pocieszyć-
powiedziałam, bo czym pocałowałam go delikatnie w kącik ust. Odczekałam chwile,
po czym odsunęłam się od niego. Widać było, że jest trochę zdezorientowany, ale
dumny z siebie, że go doceniłam. Blondi również się zmieniła, zrobiła się
bardziej nerwowa, przez to, że koleś który skupiał na niej swoją uwagę,
przeniósł ją na kogoś innego, czytaj MNIE. Naprawdę
bardzo mi przykro. Albo nie. Czekaj. Jednak nie.
Odwróciłam się do kolesia, który siedział za mną na stołku
barowym. Postukałam go w ramie. Raz. Drugi. W końcu trzeci, już mocniej. Wtedy
raczył się odwrócić wyraźnie wkurzony. Jednak gdy mnie zobaczył wyraz twarzy mu
się zmienił, na bardziej zainteresowany.
- Mógłbyś oddać mi swoje miejsce?- zapytałam obojętnie.
- Mógłbym oddać Ci co tylko chcesz Mała- ugh to TEN typ.
- Doceniam to. Jednak wystarczy mi tylko ten stołek.
- Nie krępuj się, możesz usiąść mi na kolanach.- mrugnął do
mnie.
Za chwile oficjalnie
się zrzygam.
- Wolałabym nie.
- Nie udawaj takiej niewinnej- powiedział, po czym
przejechał mi dłonią po policzku.
No i stało się, koleś
mnie wkurwił. Strąciłam jego dłoń z obrzydzeniem.
- Posłuchaj naprawdę życzyłabym sobie, żebyś oddał mi to
miejsce i w końcu się odpierdolił. – powiedziałam z nieudawaną nienawiścią. Co
było najlepsze? Napakowany koleś, który jeszcze przed chwilą przystawiał się do
mnie, momentalnie zbladł i bez słowa oddał mi zajmowane przez siebie krzesło-
Dziękuje- powiedziałam na końcu z krzywym uśmieszkiem.
Usiadłam w miarę wygodnie, naprzeciwko Drake’a który również
zajmował miejsce z Blondi u boku. Przybliżyłam się na tyle, żeby skrzyżować
swoje nogi z jego.
- O czym to rozmawialiśmy. A tak! O tym, że nie mogę się
dzisiaj napić.
- Daj spokój Dave, na jednego albo dwa drinki możesz sobie
spokojnie pozwolić.- powiedział Drake z uśmiechem.
- Skoro tak mówisz. – odpowiedziałam. Po czym przywołałam
znajomego barmana i zamówiłam wódkę z sokiem.
W tym czasie, irytująca Blondi powiedziała coś do Drake’a na
ucho i odeszła, marnie próbując naśladować jakkolwiek godny sposób poruszania
się. Niemal od razu zwróciłam się do chłopaka.
- Czy Ty sobie żartujesz? Jak możesz nawet koło niej stać.
Już nie mówiąc o tym, żeby mieć z nią do czynienia minimalnie bliżej.
- Proszę Cię, przecież to laska na jeden wieczór-
odpowiedział ze spokojem.
- Co nie zmienia faktu, że jest obrzydliwa- powiedziałam
pewnie.
- Nikt nie każe Ci z nią spać. To będę ja, więc nie masz w
tej sprawie nic do gadania.
- Mylisz się kochaniutki, jeśli chcesz jeszcze kiedykolwiek
wejść do mojego łóżka mam bardzo dużo do powiedzenia w tej sprawie. Byłabym
mocno niezadowolona gdybyś przeniósł na mnie z tej dziwki jakąś wstrętną
chorobę. Bo ja wiem syf, albo kiła, cokolwiek by to nie było. Od niej nie może
być nic dobrego.
- Nie przesadzaj. Nie
jest taka zła- zaoponował Drake
- Masz racje, jest po prostu obrzydliwa- powiedziałam i
upiłam spory łyk drinka. Drake nachylił się bardziej w moją stronę.
- Z tym, że nigdy więcej nie wpuściłabyś mnie do łóżka, to
żartowałaś. Prawda? – zapytał
- Jak chcesz możesz mnie wypróbować. Tylko, żebyś później
tego nie żałował.
- Nie mów mi teraz, że Ci się nie podoba seks ze mną? –
odpowiedział pewny siebie.
- Nie mówię, że mi się nie podoba, ale po Twoim kontakcie z
tą tlenioną Blondi będę zmuszona z tego zrezygnować- w tym monecie zauważyłam
wcześniej wspominaną dziwkę wychodzącą zza wyjścia do toalet. Więc dodałam
jeszcze- chociaż byłabym bardzo niepocieszona, nie móc się nigdy więcej do
Ciebie zbliżyć.
Delikatnie oparłam prawą dłoń na klatce piersiowej Drake’a.
- Tego byśmy nie chcieli- powiedział tylko.
- Raczej nie- pokręciłam głową i zbliżyłam się do niego
jeszcze bardziej.
Więcej zachęty nie potrzebował. Wpił się w moje usta
dokładnie w momencie kiedy Blondi do nas podeszła. Oczywiście jej nie widział.
Był skupiony wyłącznie na mnie. Jednak ja widziałam, najpierw rozczarowanie,
ból, a później złość, gniew i nienawiść w jej oczach. Dłoń, którą wcześniej
trzymałam na klatce piersiowej Drake’a przeniosłam na jego kark i przyciągnęłam
go do siebie jeszcze bliżej. A on położył swoje ręce na moich udach. Natomiast
moja lewa ręka z wyeksponowanym środkowym palcem powędrowała prosto w kierunku
naszej tlenionej znajomej. Widziałam tylko jak tupnęła nogą, swoją drogą jak
ostatnia idiotka, odwróciła się na pięcie i wtopiła w tłum.
Gdy już oderwaliśmy się od siebie, Drake zdążył zapomnieć o
swojej wcześniejszej sztucznej towarzyszce i poświęcił się mnie. A ja musiałam
się napić. Dokończyłam drinka i zamówiłam następnego, kolejnego i tak dalej, aż
straciłam rachubę. Kolejne szklanki zdawały się mieć w sobie więcej wódki niż
soku, ale nie przeszkadzało mi to. Już dawno nauczyłam się pokonywać gorzki
smak alkoholu, a w takim stanie w jakim byłam teraz było mi jeszcze łatwiej.
Kolejne drinki przeplatałam obściskiwaniem się w Drake’em. Przynajmniej był
seksowny i zawsze chętny a ja musiałam zapomnieć. Poza tym znałam go. Może i
nie jestem jakoś specjalnie cnotliwa, ale zależy mi na własnym zdrowiu więc
wolałam trzymać się z daleka od spania z kim popadnie.
W miarę upływu czasu i kolejnymi porcjami wódki kojarzyłam
coraz mniej. Bar. Szklanka z wódką. Drake. Później była droga do wyjścia. Drake.
Taksówka. Wejście do domu. Drake. Schody. Otwieranie drzwi do pokoju. Łóżko.
Drake. Ciemność.
***
I jak Wam się podoba ?
Czekam na Wasze zdanie, to mi pomaga pisać.
Naprawdę !
Buziaki ! <3
Spodobała mi się akcja z tą Blondi. ;D Świetny rozdział, jak zawsze. <33 Pozdrawiam i życze weny ! ;**
OdpowiedzUsuńTo wygląda jakby Dave była zazdrosna, szczerze powiedziawszy.. CHCĘ WIĘCEJ, śmiało mogę powiedzieć, że uzależniłam się od tego opowiadania. Drake i Dave - DD <3. Jestem zachwycona, wreszcie ktoś dobry w pisaniu ujawnił się na blogspocie ;>
OdpowiedzUsuńWeny! <3
[yoour-eyes]
Prooszę dodaj następny rozdział ! Koocham Cię i Twoje opowiadania ! ♥ tylko jak możesz to w miarę szybko to dodaaj , wiem że masz swoje życie prywatne i wg ale powiedz mi chociaż kiedy będzie następny! ♥ ;3
OdpowiedzUsuńJak mi się uda to dodam dzisiaj :)
UsuńOjjej ! Too dobrzee , już nie mogę się dooczekać ! ;3
Usuń