wtorek, 18 czerwca 2013

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Z całej siły zatrzasnęłam drzwi od mojego pokoju. Co za idioci ! Tyle dla nich zrobiłam, a oni odpłacają mi się jedynie tymi durnymi komentarzami. Gdyby nie ja, to nic by nie mieli ! Z irytacja miałam ochotę im to wykrzyczeć prosto w twarz, ale nic by to nie dało, tylko niepotrzebnie pogorszyło i tak skomplikowaną sytuację między nami. Oczywiście rozumiem, że może być im ciężko z myślą, że rządzi nimi dziewczyna, tym bardziej młodsza od nich, no ale co, takie życie. Nie moja wina, że żaden z nich się do tego nie nadawał. Gdy tylko o tym pomyślałam, od razu uśmiechnęłam się z wyższością. Mimo wszystkich nieporozumień i kłótni między nami to zawsze będę wdzięczna chłopakom za to, że pokazali mi to drugie lepsze życie. Zaczęło się od tego, że 2 lata temu co wieczór chodziłam na wieczorne spacery tą samą trasą, która prowadziła do ciemniejszej strony Nowego Yorku. Mieszkający tam ludzie nie budzili zbyt dużego zaufania, wydawałoby mi się kiedyś, że takich jak oni zawsze będę omijać szerokim łukiem. Jednak wtedy dla mnie nie było ważne gdzie idę i kogo spotykam, liczyło się tylko to żeby zapomnieć i oderwać się od przytłaczającej mnie rzeczywistości. Pewnego razu przez przypadek natknęłam się w ciemnej alejce na chłopaka, który od razu wzbudził we mnie zainteresowanie swoim wyglądem i zachowaniem. Był cały ubrany na czarno i miał kaptur założony na głowę, a przez to, że stał do mnie bokiem mogłam zauważyć, że w skupieniu przelicza duży plik pieniędzy. Z opóźnieniem zdałam sobie sprawę, że obok niego stoi ktoś jeszcze – był to wystraszony chłopak, strasznie pogarbiony i na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że chce jak najszybciej stamtąd uciec. Nawet nie zdałam sobie sprawy, że stałam w miejscu i wstrzymywałam oddech. Znając moje możliwości, pewnie stałam tam wręcz z otwartą buzią. Ocknęłam się w momencie gdy chłopak w kapturze był już sam i kierował się w moją stronę. Stałam tam jak zahipnotyzowana i nie mogłam się ruszyć, sama nie wiem czy było to spowodowane przerażeniem czy może ekscytacją. Nigdy nie sądziłam, że jestem osobą, która w takim momencie będzie mogła poczuć podniecenie. Zawsze bałam się wszystkiego i wszystkich. Nagle usłyszałam:
  Powinnaś uważać, gdzie chodzisz. To nie jest miejsce dla takich dziewczynek jak Ty. Co tutaj robisz ? - powiedział, po czym uśmiechnął się kpiąco.
Wtedy zdałam sobie sprawę, ze te słowa były kierowane do mnie, jednak nie potrafiłam nic z siebie wykrztusić. Tylko wpatrywałam się w niego jak idiotka.
  Wiesz, że nie grzecznie jest nie odpowiadać na zadane pytania.
W końcu zdałam sobie sprawę, że będę musiała się odezwać.
  Yyy, ja.. nie ? - wykrztusiłam, a chłopak popatrzył na mnie jak na opóźnioną w rozwoju osobę.-Nie wiem. -dodałam szybko.
  Zabawna jesteś, ale to i tak nie zmienia faktu, ze nie powinnaś tutaj być. Nie każdy jest tak wyrozumiały i miły jak ja. Dla swojego dobra więcej tu nie przychodź. - uśmiechnął się, po czym odwrócił się i odszedł.
Stałam w tym samym miejscu jeszcze kilka minut, nie wiedząc  co ze sobą zrobić. Kompletnie nie wiedziałam jak mam ogarnąć sytuacje, która przed chwilą się wydarzyła. Wreszcie zebrałam się w garść i ruszyłam do domu.
            Gdy w końcu znalazłam się w moim pokoju, od razu rzuciłam się na łóżko z myślą, aby jak najszybciej zasnąć i wyłączyć swoje myśli. Jednak nie było mi dane zapaść w sen. Cały czas rozmyślałam o tajemniczym chłopaku w kapturze. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mimo jego ostrzeżeń jutro pójdę w to samo miejsce z nadzieją, że go znowu spotkam.
            Rano, jak zwykle obudziłam się zanim mój budzik zadzwonił. Była to dla mnie ostatnio rutyna, tak samo jak to, że od 2 miesięcy mam duże kłopoty ze snem, a gdy już zasnę często miewam koszmary. Jest to uciążliwe, ponieważ budzę się zamiast wyspana i wypoczęta to strasznie zmarnowana. Moja blada cera i podkrążone oczy upodabniają mnie do trupa, przez co muszę używać więcej makijażu niż kiedyś. Gdy w końcu zwlekłam się z łóżka, zgarnęłam z szafy pierwsze lepsze ubrania, a z komody bieliznę i poszłam do łazienki. Tam po odbyciu porannego toalety, ubrałam się i już byłam gotowa na przyjście Pani Morrison. Była to kobieta która od 2 miesięcy prowadziła moje domowe nauczanie. Na samym początku naszej znajomości nie przepadałam za nią, ponieważ jak dla mnie była zbyt miła, co po jakimś czasie stało się strasznie irytujące. Jednak teraz, jest okej. Poza tym to dla mnie jedyne wyjście, aby nie wracać do szkoły. Nie zniosłabym ani jednego dnia w tym miejscu po TAMTYM  wydarzeniu, najgorsze pewnie byłyby współczujące spojrzenia, a z czasem na pewno powróciłyby obraźliwe komentarze.
Zabrałam ze sobą schodząc na dół podręczniki potrzebne na dzisiejsze lekcje i udałam się do salonu. Miałam jeszcze trochę czasu, więc poszłam do kuchni, nie mogłam się  na nic zdecydować, po chwili namysłu postawiłam na kawę z mlekiem. Powoli sączyłam już letni napój, zdawałam sobie sprawę, ze rozsądnie byłoby coś zjeść, jednak od 2 miesięcy miałam problemy z jedzeniem. Po prostu – brzydziło mnie. Rodzice przez cały ten czas starali się wmuszać we mnie przynajmniej podstawowe posiłki. Rzadko byłam głodna, w sumie to w ogóle nie odczuwałam głodu. Widzę jak bardzo schudłam, lecz nie ma to dla mnie większe znaczenia. Od tamtego wydarzenia wszystko straciło dla mnie sens. Nie liczy się nic. Nawet moje własne zdrowie. Od bolesnych wspomnień uratował mnie dzwonek do drzwi. Niechętnie poszłam otworzyć, a tam przywitała mnie jak zwykle radosna Pani Morrison.
   Witam Cię moja droga Julio. - przywitała się kobieta.
  Taa, zapraszam do środka.
  Znowu w złym humorze ?
Zignorowałam pytanie i skierowałam się do salonu. To nie był jej interes to jak się w tym momencie czuje. Jej zadaniem było tylko i wyłącznie nauczenie mnie wszystkich tych nie potrzebnym w życiu pojęć, działań i wykresów. Moi rodzice słono jej płacili za przekazanie mi jakiejś wiedzy, a nie za porady psychologiczne.
 Widzę, że nie jesteś dziś zbyt rozmowna. - uśmiechnęła się krzywo. - Przejdźmy więc do zajęć.
Nieznacznie wzruszyłam ramionami, aby dać jej do zrozumienia, że wszystko mi jedno.

*

           Po 4 ciężkich godzinach nauki z Panią Morrison, w końcu mogłam iść do swojego pokoju odpocząć. W sumie tak się zastanawiając to nie miałam czym się zmęczyć, ale jednak to upierdliwe  gadanie tej kobiety jest ciążące. To znaczy, jakbyście mieli przez cały czas słuchać jak to ważna w dzisiejszych czasach jest komunikacja i nawiązywanie jakiejkolwiek rozmowy z drugą osobą to również mielibyście dość. Uwierzcie mi. Oczywiście rozumiem, że te sprawy są ważne, ale po jaka cholerę mam z nią rozmawiać skoro ona nic o mnie nie wiem ?! Jedyne co może  powiedzieć to to, że nazywam się Julia Davonne, mam 17 lat i 2 miesiące temu zdecydowałam się na nauczenie w domu, a no i oczywiście to, że nie jestem zbyt wylewną osobą i nie mam w naturze rozmawiania z każda napotkaną mi osobą o moich problemach. No właśnie, MOICH PROBLEMACH, nie jej czy moich rodziców. Tak trudno to pojąć i zaakceptować ? Nie wydaje mi się. No ale cóż, takie życie.
Gdy w końcu trafiłam do mojego pokoju zdecydowałam się położyć do łóżka, może uda mi się zasnąć i zregenerować siły. Przez dobre kilkadziesiąt minut patrzyłam się w sufit, w tym momencie był bardzo dla mnie interesujący. Był prosty, bez jakiś udziwnień, bez wzorów. Był po prostu prosty. Czy życie również nie mogłoby być też takie proste ? Nie, nie mogło być. Przynajmniej dla mnie. Wiem, że coś w naszym życiu musi się dziać, ale dobrze jest jeśli są to szczęśliwe wydarzenia, sytuacje, aby można było je wspominać każdego dnia. W moim świecie nie ma czegoś takiego, jedyne co mnie uszczęśliwia to te wieczorne spacery. Idąc w tą ciemniejszą stronę miasta, mogę coś poczuć. Odnaleźć w sobie jakieś emocje, bo na co dzień jedyne co odczuwam to ból.
W końcu zmieniłam mój obiekt wielkiego zainteresowania na mój telefon. Było już późno, czas iść na spacer. Dobrze wiedziałam, gdzie się skieruje dziś wieczorem. Wyskoczyłam szybko z łóżka, chwyciłam czystą bieliznę oraz ubrania i poszłam do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic i założyłam ciuchy na siebie. Mój strój był prosty, czarny. Najlepszy, aby wpasować się do ludzi pochodzących z tamtej dzielnicy. Wychodząc z domu, chwyciłam mój telefon i klucze oraz założyłam kaptur na głowę. Chwilę mi zajęło zanim dotarłam do mojego upragnionego celu. Gdy dotarłam do już znanej mi alejki, przez chwilę zawahałam się na wejściem do niej, ale coś podpowiadało mi, że w końcu muszę coś zmienić w moim życiu, zaryzykować. Zrobiłam krok do przodu i zauważyłam tą samą sytuację co dzień wcześniej. Wysoki chłopak z kapturem na głowie liczy pieniądze, a obok niego stoi mniejszy z wymalowanym przerażeniem na twarzy. Podeszłam bliżej, aby coś usłyszeć. Nic. Zrobiłam jeszcze parę kroków. Nic. Cholera ! Już miałam sobie dać spokój, gdy nagle coś przeszło po mojej nodze. Spojrzałam w dół. Szczur ? Kurwa, szczur ! Nienawidzę szczurów ! Wydałam z siebie, wydaje mi się, ze jeden z najgłośniejszych pisków na jakie mnie było stać. Wtedy zdałam sobie sprawę, że przez to wydałam się przed tym chłopakiem, że znajduje się tam gdzie się znajduję. Szybko zamknęłam swoją buzię dłonią i stałam w miejscu. Nie minęło parę sekund, a obok mnie stał już chłopak i wpatrywał się we mnie z poirytowaniem.
  To znowu Ty ?! No nie wierze, że ta sama osoba już drugi dzień z rzędu przerywa mi interesy. -syknął.
A ja znowu nie mogłam z siebie wydusić ani słowa. Kompletnie nie wiedziałam co ma powiedzieć.
  Przepraszam ? - powiedziałam po cichu.
  Chodź. - odezwał się naglę.
  G-gdzie ? - zająknęłam się.
  Pokaże Ci dlaczego nie powinnaś tutaj więcej przychodzić. Może to Cię czegoś nauczy. - odpowiedział i od razu pociągnął mnie za rękaw bluzy, abym szła za nim.
Podążałam za chłopakiem już od kilku minut, w ogóle nie zdając sobie sprawy gdzie się znajduje. Nie znałam tych okolic aż tak dobrze.
Nie wiedziałam dokąd idziemy, ani tego co zamierza ze mną zrobić. Zaczęłam intensywnie myśleć. Co chciał powiedzieć przez to, że „pokaże mi dlaczego nie powinnam tu przychodzić”. Zgwałci mnie, pobije? Nie wiem. Jedno jest prawie pewne- nie zabije mnie. Skoro ma mnie to czegoś nauczyć, to moja własna śmierć w ogóle by się do tego nie przyczyniła. A szkoda… Nie zrozumcie mnie źle, nie mam skłonności samobójczych, nie okaleczam się itd, ale w obecnej sytuacji śmierć byłaby dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Koniec ze smutkiem, żalem, cierpieniem. Raz na zawsze odcięłabym się od wspomnień. Nie mam żadnego celu w życiu, co więcej jestem pewna, że przysparzam tylko kłopotów i trosk rodzinie, a jak się teraz okazuje jestem przeszkodą dla nieznajomego chłopaka w kapturze. Świetnie, brawo dla mnie…
Chłopak cały czas nie zwalniał uścisku. Nie odezwał się ani słowem, a ja coraz bardziej zaczynałam się bać. Mijaliśmy kolejne ciemne zaułki, w których znajdowało się wielu nieciekawych typków, którzy dziwnie się na mnie patrzyli. Słyszałam ich głupie komentarze na temat mojej osoby. W końcu gwałtownie się zatrzymaliśmy, tak, że z rozpędu wpadłam na plecy chłopaka. Nie wiedziałam co się dzieje, do momentu aż zza niego nie wyjrzałam i zobaczyłam kolejnego wysokiego typka. Chłopcy wymienili między sobą dziwną i tylko im znaną kombinację uścisków, przez co dowiedziałam się jak mają na imię.
- Siema Drake. Co tu robisz?- powiedział chłopak na którego właśnie wpadliśmy.
- Yo Młody, a nie widać? Idę.
- No przecież widzę debilu, że idziesz, ale gdzie i po co?
- Paul nie interesuj się, zajmij się sobą i zrób w końcu coś pożytecznego- powiedział już wyraźnie zdenerwowany mój porywacz, jak już wiem Drake.
- Stary weź się uspokój, złość piękności szkodzi, jeszcze stracisz swoja cudną buźkę.
W tym momencie nie mogłam się powstrzymać i zachichotałam. Niestety szybko tego pożałowałam, bo Drake obrócił się z prędkością światła i zmroził mnie wzrokiem. Jakby tego było mało, to swoim wybuchem zwróciłam na siebie uwagę Paul’a.
- Kto to jest?- zapytał zdziwiony.
- Już Ci mówiłem, że to nie twój interes!
- Jakbyś zapomniał to należymy do jednej grupy, więc jesteś zmuszony mówić mi takie rzeczy.
- Z tego co pamiętam to może i należymy do jednej grupy, ale nie jesteś moim szefem, a przede wszystkim jesteś ode mnie młodszy i nie musze Ci się spowiadać z każdej rzeczy.- powiedział poirytowany Drake.
Od nadmiaru emocji zaczynała boleć mnie głowa, a w niczym nie pomagały mi bezsensowne kłótnie chłopaków. Postanowiłam coś z tym zrobić. Zanim jednak zdążyłam to przemyśleć, weszłam między nich i odezwałam się:
- Cześć, jestem Julia- powiedziałam słodko, wyciągając rękę w kierunku Paul’a
Ku mojemu zaskoczeniu nie otrzymałam żadnej odpowiedzi, jedynie zdezorientowane spojrzenia obydwu chłopaków. W końcu Paul postanowił się odezwać.
- Yyy… Ccześć. Kim jesteś?
- Dziewczyną, to chyba widać, nie?- powiedziałam z sarkastycznym uśmiechem.
- No widzę- uśmiechnął się kpiąco, pokazując rządek swych białych zębów.
Już miałam coś odpowiedzieć, ale nie zdarzyłam, ponieważ wtrącił się Drake.
- Koniec tych pogaduszek, idziemy!- warknął.
W końcu zdobyłam się na odwagę i zapytałam:
- Możesz mi łaskawie powiedzieć, dokąd my w ogóle idziemy?
- Zobaczysz- powiedział krótko i zbywająco.
Nie wytrzymałam, zatrzymałam się, tupnęłam nogą i krzyknęłam.
- Nigdzie z Tobą nie pójdę, dopóki mi nie powiesz co planujesz.
- Weź mnie kurwa nie denerwuj i rób co mówię.
- Nie- odpowiedziałam stanowczo i dalej stałam w tym samym miejscu mimo to, że Drake mroził mnie wzrokiem.
- Uuu stary współczuje- zaśmiał się Paul- Lekko z nią nie masz. W sumie to do Ciebie nie podobne, bo do tej pory laski latały za Tobą z wystawionym jęzorem śliniąc się na Twój widok. – powiedział po czym obrócił się w moją stronę i dodał z uśmiechem- Już Cię lubię.
A ja zachichotałam jak głupia i odpowiedziałam jąkając się:
- Ddzięki?- w sumie bardziej to przypominało pytanie niż odpowiedź, ale oni i tak już musieli zauważyć, że mam coś nie tak z głową.
Drake zignorował tą krótką wymianę zdań. Nie przestawał ciągnąć mnie za rękaw bluzy, ale ja pozostawałam niewzruszona i dalej stałam jak ten słup soli. Po chwili w końcu mnie puścił, zamknął oczy, co wyglądało tak jakby liczył do dziesięciu, aby się uspokoić, w sumie to mnie trochę rozśmieszyło. Na koniec chłopak westchnął głośno i odezwał się:
- Dobra powiem Ci…
Nie dane mu  było dokończyć, bo Paul wtrącił się mówiąc:
- Ooo stary źle z Tobą, ulegasz lasce. Hmm mięczak z Ciebie- zaśmiał się głośno. Chociaż próbowałam się powstrzymać to nie mogłam i również roześmiałam się głośno.
Po minie Drake’a można było zauważyć, że jest już na granicy wytrzymałości, niebezpiecznie zmniejszył odległość między sobą, a Paul’em, gwałtownie chwyci gło za koszulkę, po czym mocno popchnął na ścianę pobliskiego budynku.
- Koleś wybitnie działasz mi dzisiaj na nerwy. Więc albo się zamknij, albo porozmawiamy inaczej- warknął i jeszcze mocniej zacisnął dłonie w pięści na koszulce chłopaka.
- Dobra, uspokój się, ja tylko grzecznie chciałem dowiedzieć się dokąd idziesz.
- Jezuu, nie wytrzymam tu. Chodźcie – powiedział tyle i ruszył przed siebie.
Z jednej strony nie chciałam za nim iść, ale jednak z drugiej strony nie wiedziałam gdzie jestem, ani jak mam wrócić do domu. Ta sytuacja coraz bardziej wymykała się spod kontroli. Byłam zmuszona iść za nim. Najbardziej pozytywna w całym zdarzeniu była obecność Paula. Słysząc słowa Drake’a uśmiechnął się triumfalnie.
Szliśmy tak we trójkę około dziesięciu minut, aż w końcu znaleźliśmy się w ciemnym parku. Sama nigdy bym tu nie przyszła. Drake nieoczekiwanie pociągnął mnie za rękaw. Serio, znowu?! Ja pierdole co on ma z tym rękawem?! Ukryliśmy się za gęstymi krzakami. Byłam kompletnie zdezorientowana, popatrzyłam pytająco na Drake’a i już chciałam się odezwać, lecz on tylko pokazał mi, żebym była cicho i wskazał palcem prawo ode mnie. Podążyłam wzrokiem we wskazane mi miejsce i dostrzegłam trojkę chłopaków. Ewidentnie się kłócili. Dwójka tych zdecydowanie groźniejszych stali nad trzecim, krzyczeli. W końcu jeden wyciągnął broń zza siebie i wycelował w skurczonego chłopaka i bez zastanowienia po prostu strzelił. Ofiara padła na ziemie, a wokół niej szybko pojawiła się kałuża krwi. Wtedy napastnik obrócił się w naszą stronę. Mimo tego, że byłam pewna, tego że oni nas nie widzą to zamarłam. Kurwa, to jest ON. Już nic więcej nie widziałam, czułam jedynie, że upadam bezwładnie, w ostatniej chwili czyjeś ręce mnie podtrzymały. Ostatnie co pamiętam to głos, któregoś z chłopaków.
- Ja pierdole, wiedziałem, że będą z nią tylko kłopoty.

Po tym zapadła ciemność. 


***
Serdecznie proszę o opinię.

3 komentarze:

  1. świetne opowiadanie! już sie nie moge doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, że Ci się podoba. To dużo dla mnie znaczy ! Kolejny rozdział już niebawem. :)

      Usuń