sobota, 17 sierpnia 2013

ROZDZIAŁ DWUNASTY

Tylko tego mi teraz brakowało, rodzice. Ale sobie wybrali termin na odwiedziny. Mało mamy teraz problemów na głowie ? Jeszcze oni się nam zrzucili na głowę. Wiem, że i tak musieli nas kiedyś odwiedzić, bo taka była umowa, ale myślałam, że może sobie zapomną... W końcu mają trochę tych sprawa na głowie, a to aż tak ważne nie jest.
  • Cześć Wam. - uśmiechnęłam się promiennie. - Myślałam, że już nie przyjdziecie.
  • Widać, nie tylko Ty tak myślałaś Julio. - powiedział tata, zerkając na chłopaków.
Obróciłam się i zauważyłam, ze tylko Drake był ubrany kompletnie, reszta już nie. Bliźniaki przynajmniej mieli spodnie dresowe na sobie, ale Paul paradował w samych bokserkach. Pięknie.
  • No bo, eee... yyy oni.. - jąkałam się niemiłosiernie, no kurde, nie wiedziałam jak mam im to wytłumaczyć. Wiem co sobie pomyślą, jedna dziewczyna w domu, czterech facetów, którzy paraduje roznegliżowani po mieszkaniu. Na pewno zdeprawują malutką córeczkę tatusia. Ja pierdole, ale z nich debile. Przecież ostrzegałam, że rodzice mogą wpaść w każdej chwili, to nie.. oni są mądrzejsi, ale teraz ja mogę mieć kłopoty przez to.
  • Może napiją się państwo czegoś ? - odezwał się w końcu Drake. Rodzice milczeli. Wspaniale. - Wiem, ze to trochę nie kulturalne z naszej strony, witać Państwa w taki strojach – wskazał na resztę. - Ale chłopcy złapali okropną grypę jelitową i nie mogą iść dzisiaj na uczelnie, a ja właśnie się wybierałam do apteki po leki dla nich. - popatrzył się wymownie na bliźniaków, bo stali najbliżej.
  • No tak, właśnie, grypa. - powiedział Alex. - od 3 nad ranem męczymy się i już teraz jest lepiej, przynajmniej zdążamy dobiec do toalety. - Ja pierdole Alex...
  • Mogłam do Was zadzwonić i poinformować jaka jest sytuacja, żebyście się przypadkiem nie zarazili, w końcu macie dużo spraw na głowie. - uśmiechnęłam się lekko. - Ale przez to, że musiałam wcześnie wstać, a w nocy nie spałam zbyt dobrze to kompletnie o tym rano zapomniałam. Przepraszam Was.
  • Dobrze Julio, rozumiem. - w końcu odezwała się mama. - Odwiedzimy Was innym razem, ale nie myślcie sobie, że to Was ominie. Wiesz, jaka jest umowa Julio.
  • Tak wiem, maamooo. - przeciągnęłam samogłoski.
  • Wspaniale, także do zobaczenia niedługo. - przytuliła mnie. - A Wam Panowie, życzę powrotu do zdrowia. - lekko zakpiła, a potem wyszła razem z ojcem.
Gdy tylko zamknęły się za nimi drzwi, wszyscy odetchnęli z ulgą. Jednak gdy usłyszałam, że już na pewno wyjechali z podjazdu i Nas już nie usłyszą wybuchłam.
  • Czy Wy już do końca powariowaliście ?! Dobrze wiedzieliście, że mają się u Nas zjawić moi rodzice, a Wy co ? Stoicie tutaj prawie nadzy.. No nie mam kurwa do Was sily.
  • No wybacz Nam Dave, ale skąd mogliśmy wiedzieć, ze akurat dzisiaj przyjadą ? Mamy wiele spraw na głowie, wydaje mi się, że ważniejszych niż Twoi rodzice. - powiedział Alex.
  • Coś Ty powiedział ?!
  • To co słyszałaś...
Tak szybko do niego odleciałam i zaczęłam okładać pięściami, że nawet nie zareagował na to, był w taki szoku. Drake próbował mnie od niego odciągnąć, ale jakoś mu to nie wychodzi, a przy okazji i jemu się oberwało. W końcu razem z Paul udało mu się mnie przytrzymać.
  • Czy debilu nie zdajesz sobie sprawy, że jak moi rodzice Was nie zaakceptują, to nie będzie możliwości żebym z Wami tu mieszkała, co automatycznie odbije się na naszej pracy. Ile
    razy mam Wam to jeszcze tłumaczyć ? No ile ?! - warknęłam i poszłam do siebie na górę.

    *Boys*
  • Co ona taka drażliwa?- zapytał Martin, po tym jak Dave wybiegła na górę.
  • Dziwisz jej się? Najpierw Rick, teraz rodzice. Na pewno jeszcze stało się coś na Uczelni. Nikt nie może znieść tyle rzeczy naraz, nawet Dave. – bronił jej Drake.
  • Masz racje stary, nie powinien był. Mogłem się bardziej zastanowić zanim się odezwałem- kajał się Alex.
  • Dobrze zrobiłeś- powiedział Paul, a pozostali popatrzyli na niego jak na idiotę- No co?! Pomyślcie przez chwile, będzie lepiej dla Julii jeśli będziemy ją traktować tak jak wcześniej, bez specjalnej taryfy, ulgowej.
  • Zgoda- wszyscy zaakceptowali jego pomysł. Chwile po tym odezwał się Drake:
  • Zachowywanie się względem Dave to jedno, ale musimy w końcu zrobić coś w sprawie tego kutasa Rick’a.
  • Martin, dowiedziałeś się czegoś?- zapytał Paul.
  • Nic specjalnego, czekam jeszcze na więcej informacji. Jak na razie, żadnych szczegółów na temat tego dlaczego wrócił, co robił jak go nie było. Po prostu czarna dziura, jakby koleś wyrósł spod ziemi, chociaż wszyscy go znają i trzęsą się na samo wspomnienie o nim.
  • Pff.. na wspomnienie o nim, chyba żartujesz? – zadrwił Drake.
  • Widziałeś go kiedykolwiek?- zapytał Martin.
  • No jasne, zanim wyjechał dosyć często go spotykałem, głównie przy interesach.
  • I dalej nic nie rozumiesz?- pytał dalej.
  • Nic, a nic.
  • Jest w nim coś takiego, w sposobie jakim się porusza, sam nie wiem. Po prostu sprawia, że ludzie automatycznie odwracają wzrok i schodzą mu z drogi. – Martin, gdy to mówił wyraźnie się wzdrygnął, jakby specjalnie dla podkreślenia znaczenia swoich słów.
  • Jest aż taki brzydki?- zaśmiał się Drake.
  • Nie kpij, to poważna sprawa. Mamy do czynienia prawdopodobnie z najgroźniejszym gościem w całej okolicy. Co więcej mamy u niego przesrane, a z Dave jest jeszcze gorzej.
  • Wygląda na to, że będziemy musieli poradzić sobie sami, jakoś nie wydaje mi się, że ktokolwiek byłby w stanie stanąć po naszej stronie w konflikcie z Rickiem. – zauważył Paul.
  • Można spróbować, ale takim sposobem tylko narobimy sobie dodatkowych wrogów- Drake już spoważniał na tyle, że zaczął obmyślać w głowie strategię działania.
  • Racja, więcej ludzi będzie wolało przyłączyć się do niego, albo chociaż cokolwiek zrobić w jego interesie niż minimalnie wspomóc nas. – w końcu Alex zabrał głos w sprawie. Dzisiaj był szczególnie wyciszony. Ale tylko na zewnątrz, bo w środku aż wrzało. Denerwowała go cała sytuacja, chociaż kogo by nie irytowała? Ale on był specyficzny, lubił mieć wszystko czarno na białym. Albo ma się kogo bać, albo to tylko ściema. No i o co do cholery chodzi z tym Rickiem? Jak to możliwe, że nikt nic o nim nie wie. Musi być jakaś osoba, która jest w stanie zdradzić więcej informacji na jego temat. To może być cokolwiek, ale żeby coś było, jakiś punkt odniesienia. Jak na razie nie mają nic i to najbardziej wkurza Alex’a. Nie możemy siedzieć bezczynnie. Trzeba działać!- myślał- Tak, ale co tu kurwa zrobić . Kto może coś wiedzieć? Myśl, myśl… Nie, źle, wiedzieć będzie każdy. Kto jest na tyle głupi, albo na tyle odważny, że nie ma nic do stracenia i zdradzi coś na temat Rick’a? Hmmm… TAK! To jest to! Nie mamy nikogo na tyle odważnego, ale za to mamy idiotę- Darius. On na pewno będzie coś wiedział.
  • Hej, chłopaki- Alex wyrwał się z zamyślania, nawet nie zauważył kiedy kompletnie odpłynął nie zwracając uwagi na to co mówi reszta, ale to było w tej chwili nieistotne, właśnie wpadł na pomysł, który może im bardzo pomoc w wiadomej sprawie- wiem, kto może nam coś powiedzieć o Ricku. – reszta patrzyła na niego zdezorientowana- Darius- dokończył.
  • Dobrze pomyślane, jest w centrum informacji, ma kontakty z tyloma ludźmi, że na pewno coś wie.- pochwalił Paul
  • A przede wszystkim jest na tyle głupi, żeby nam coś powiedzieć- dokończył Alex.
  • Dobra, teraz pytanie kto się z nim skontaktuje?
  • Może Dave, w końcu on na nią leci od samego początku, jej na pewno powie co tylko będzie chciała.
  • Zwariowałeś, nie możemy jej do tego mieszać.
  • Przecież sam dopiero co mówiłeś, że powinniśmy ją traktować normalnie, jak wcześniej. Przed tym całym gównem z Rickiem, nawet byś ją zachęcał, żeby to ona poszła.
  • Sytuacja się zmieniła.
  • Coś mam wrażenie, że to nie sytuacja, ale…
  • Ale co?
  • Nic, po prostu wymiękasz- zaśmiał się Paul. A zaraz po nim cała reszta wybuchła śmiechem. Ale to tylko pozory. Mają robotę do wykonania. Zasada jest prosta- „Kiedy ma się wroga, mądrze jest znać jego zwyczaje.”, albo motywy jak w tym przypadku.

*Julia*
Czy oni wszyscy są aż tak tępi, że nie mogą pojąć aż tak prostych rzeczy. To od nich zależy czy dalej będziemy mogli działać w naszej pracy, na mnie w tej sprawie nie mogą liczyć, to oni muszą się spodobać moim rodzicom, nie ja. Ale jak zwykle żaden z nich nie potrafi tego ogarnąć. Muszę wyjść z domu, natychmiast. Nie potrafię tak siedzieć bezczynnie i wpatrywać się bez celu w przestrzeń. Pójdę na zakupy do centrum handlowego, to mi na pewno pomoże się zrelaksować. Wstałam z łóżka, zgarnęłam wszystkie potrzebne rzeczy do torebki, chwyciłam kluczyki i zbiegłam na dół. Chłopcy siedzieli w salonie, ale nawet nie próbowali się do mnie odezwać i dobrze. Mogłabym jeszcze bardziej się z nimi pokłócić, a to nie jest nam potrzebne w tym momencie. Podleciałam do mojego Ferrari i skierowałam się do najbliższego centrum. Jadąc, cały czas zerkałam do lusterka wstecznego, nie spodobało mi się jedno auto. Czarny Mercedes, za kierowce miał mężczyznę w ciemnych okularach, wydał mi się w jakiś sposób znajomy. A może po prostu jestem przewrażliwiona tym wszystkim. Zaparkowałam na parkingu podziemnym, żeby auto zbytnio mi się nie nagrzało od słońca, gdy wchodziłam już wejściem podziemnym do galerii zauważyłam ten sam samochód co kilka minut wcześniej na drodze, ale kierowcy już w nim nie było. To pewnie zwykły zbieg okoliczności. Weszłam w końcu do raju. Obeszłam wszystkie moje ulubione sklepy, nakupowałam masę rzeczy z czego byłam cholernie zadowolona. Teraz mogłam iść do domu. Schodziłam już do auta, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Po wielkich trudach znalazłam mój telefon w torebce. Nadawca nie znany. Nie podoba mi się to, ale moja ciekawość wzięłam górę i otworzyłam wiadomość.

Witaj Julio, pęknie się bawisz na zakupach, aż miło mi
patrzeć na Twój uśmiech, skarbie. Musimy się spotkać, natychmiast.
Bez wykrętów i tak Cię znajdę. R.

Rick. Jeszcze tego mi dzisiaj brakowało. To on był w tym aucie, na pewno on. Wiedziałam, że ktoś mnie obserwuje. To w sumie było do przewidzenia. Po jaką cholerę się ruszałam z tego domu, trzeba było tam zostać. Ale w sumie patrząc z drugiej strony, dopaść to on mnie może wszędzie, a poza tym nie napisał gdzie mamy się spotkać, także jade do domu. Wsiadłam do auta, wyjechałam z galerii i skierowałam się w stronę domu. Coś mi znowu nie pasowało. Czułam, że coś jest nie tak. Sms, znowu. Wiadomość od nieznajomego.

Park przy Twoim domu, za 10 min. R.

Kurwa, kurwa, kurwa !!!!
Dojechałam tam w niecałe 5 min. Usiadłam na ławce, blisko innych ludzi, bo przy świadkach nic mi zrobić nie może. Rozglądałam się dookoła, jak jakaś chora psychicznie. Bałam się, naprawdę się bałam. Wiem o czego ten człowiek jest zdolny. Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie, tak cholernie bałam się odwrócić. Wiedziałam, że to on, wiedziałam, nawet nie patrząc w jego stronę. Poczułam ten sam zapach drogich perfum, były ładne, kompletnie nie pasowały do charakteru tego człowieka. Zresztą z tego co pamiętam, jego wygląd również był omylny. W końcu zmusiłam się, aby odwrócić głowę. Siedział zwrócony do mnie, miał ubrane czarne jeansy, granatowy podkoszulek i skórzaną kurtkę, włosy lekko potargane, ale twarz dalej miał tak idealną jak kiedyś. Uśmiech przyklejony, który mówił '' Jestem niewinny'', jednak ja wiedziałam co się w nim kryje. Zło. Czyste zło.

  • Witaj Julio, jak miło mi Cię spotkać po tylu latach. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Jak tam Twoja noga ? Widziałem, że już nie kulejesz, a nawet chodzisz w pięknych obcasach. - zaśmiał się.- No dlaczego nic nie mówisz ? Z tego co zaobserwowałem to zmieniłaś się od naszego ostatniego spotkania.
  • Po co tu wróciłeś ? - wszeptałam.
  • Po Ciebie, Julio. Chce dokończyć to co zacząłem.    


    ***
    Szybki rozdział, kolejny nie wiem kiedy. :(
    Za mało czasu, za dużo rzeczy do zrobienia. 
    Przepraszam. 
    Czekam na opinie. 
    <3

3 komentarze:

  1. Super rozdział ! Ciekawe co Rick zrobi Julii. :) Nie moge się doczekać nn ! <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!! Dodaj szybko następny bo nie moge sie doczekać

    OdpowiedzUsuń
  3. fajny rozdział pisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń